Nieubłaganie zbliża się koniec sierpnia, a co za tym idzie – koniec wakacji. Większość rodziców już odlicza do 4. września (tak, rok szkolny 2017/2018 zaczyna się właśnie tego dnia), ale zdarzają się wyjątki… Niektóre dzieci we wrześniu zamiast usiąść w szklonych ławkach pojadą wraz z rodzicami na spóźniony urlop.
Chyba nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy zabierają swoje dzieci na dwutygodniowy wyjazd w trakcie roku szkolnego, a tym samym przyczyniają się do nieobecności dziecka na lekcjach. Zdaję sobie sprawę, że są atrakcyjne oferty last minute, że niektórzy dopiero wtedy mogą sobie pozwolić na jakikolwiek urlop, że niektóre miejsca warto zobaczyć akurat w okresie po- lub przedwakacyjnym, że nie wszyscy lubią dzikie tłumy w trakcie sezonu, że ktoś ma po prostu swoje widzimisię… Poza tym na przykładzie swoim i eM wiem, że czerwiec i wrzesień to miesiące, kiedy nauka w szkole nie jest zbyt intensywna. Pewnie gdyby młody opuścił nawet i dwa tygodnie zajęć to nic by mu się nie stało i szybko nadrobiłby zaległości.
Ale z drugiej strony – jaki przykład swojemu dziecku dają rodzice, którzy w czerwcu czy we wrześniu zabierają swoje pociechy na urlop? Dla mnie przekaz jest jasny – wypoczynek i dobra zabawa są ważniejsze od szkoły, edukacji i obowiązków. A skoro przyjemności są ponad obowiązki to dlaczego nie miałabym wypisać młodemu zwolnienia z zajęć tylko po to, aby mógł sobie więcej czasu spędzić na graniu na komputerze, układaniu klocków Lego albo po prostu na zabawie z kolegami? A może za 6 lat wypiszę mu zwolnienie ze szkoły, bo będzie miał ochotę przez tydzień poimprezować ze znajomymi?
Moim zdaniem ważniejsze od „korzystania z okazji” powinno być wpajanie dzieciom systematyczności i tłumaczenie im, że jest czas i na odpoczynek, i na obowiązki. Po coś są te dwumiesięczne wakacje, ferie zimowe i przerwy świąteczne, prawda?
Skoro już mowa o dniach wolnych… Najbardziej dziwi mnie jednak fakt, że bardzo często ci sami rodzice, którzy zabierają swoje dziecko na urlop w trakcie trwania roku szkolnego, narzekają później, że dzieci mają zbyt wiele wolnego od szkoły (!), bo co i rusz wypada jakieś święto albo długi weekend. I potem oni biedni mają problem co zrobić z dzieckiem skoro w pracy nie mają aż tyle wolnego do wykorzystania… Chyba, że to tylko ja mam styczność z takimi ludźmi?
A co Wy myślicie o wyjazdach z dziećmi w trakcie roku szkolnego? Wpis przedstawia mój punkt widzenia, ale bardzo chętnie poznałabym argumenty rodziców, którzy nie widzą nic złego we wrześniowych urlopach…