Kiedy byłam dzieckiem, lipiec był moim ulubionym miesiącem w roku. Raz, że miałam wtedy urodziny, a dwa – były wakacje i jeszcze nie czułam na plecach oddechu jesieni, a więc powrót do szkoły wydawał mi się czymś bardzo odległym.
W tym roku jednak z ulgą żegnam się z lipcem i z niecierpliwością wypatruję tego, co przyniosą mi kolejne miesiące.
Lipiec we wspomnieniach
Czy lipiec był złym miesiącem? Nie, ale na pewno był miesiącem niespełnionych marzeń i oczekiwań. Ot, chociażby w kwestii zdrowia – tyle nadziei pokładałam w leczeniu osoczem, a i tak skończyło się na skierowaniu do szpitala i informacji, że czeka mnie operacja. Tak więc zapowiada się, że o moim kolanie poczytacie jeszcze co najmniej przez 2 lata…
Poza tym w lipcu skończyłam 30 lat i doszłam do wniosku, że dorosłość jest przereklamowana. Zrobiłam również rachunek sumienia, a co za tym idzie – zaczęłam masowe zwiedzanie warszawskich gabinetów lekarskich.
By the way, czy wiecie, że w lipcu minęły nam już dwa lata mieszkania w stolicy? Nie mam pojęcia, kiedy to zleciało!
Lipiec w obiektywie
Jak widać na załączonym obrazku – koty zdominowały wszystkich domowników.
A skąd Stefan wziął się w lodówce? Ano szybko załapał, że otwarta lodówka = okazja do schłodzenia się podczas upałów… Ten kot kiedyś mnie wykończy (bloga już próbuje przejąć), bo jego pomysły są czasem niemożliwe do ogarnięcia ;)
Lipiec na YT
A czego słuchałam w lipcu? W minionym miesiącu numerem jeden był dla mnie zdecydownie poniższy kawałek:
A Wam jak minął lipiec?