Nieco ponad 4 miesiące temu nasze życie wywróciło się do góry nogami. eM przestał chodzić do szkoły, my przyszliśmy na pracę zdalną i znacznie ograniczyliśmy wyjścia z domu i kontakty z innymi ludźmi, aby nie ryzykować zarażenia koronawirusem.
A jak wygląda nasze życie teraz?
Z jednej strony staramy się żyć normalnie – wychodzimy z domu, spotykamy się z innymi ludźmi i nie skupiamy się tylko na koronawirusie.
Z drugiej strony wciąż robimy jednak sporo, aby zminimalizować ryzyko zarażenia, bo jesteśmy świadomi, że pandemia nie odpuszcza (powiedziałabym nawet, że jest wręcz przeciwnie – bardzo martwią mnie ostatnie komunikaty o kolejnych rekordach w ilości pozytywnych wyników testów).
Wciąż unikamy dużych skupisk ludzi.
Właśnie dlatego nie jeździmy w tym roku na przykład nad wodę – na plażach jest masa ludzi, nikt nie nosi maseczek (swoją drogą – sama nie wyobrażam sobie pływania albo opalania w masce) i co najważniejsze – nikt nie zachowuje dystansu. Skąd to wiemy? Z relacji innych, z obserwacji z daleka i z własnego doświadczenia (kilka tygodni temu wybraliśmy się na weekendowy spacer po Łazienkach i zgodnie stwierdziliśmy, że raczej tego nie powtórzymy).
Odpuściliśmy sobie również udział we wrześniowym weselu, na które zostaliśmy zaproszeni jakiś czas temu. Po długim namyśle uznaliśmy, że to nie jest odpowiedni moment na takie imprezy, zwłaszcza, że coraz częściej można usłyszeć o zarażeniach właśnie podczas wesel i innych uroczystości rodzinnych.
Ograniczamy kontakty z innymi.
Nie zamykamy się w domu na cztery spusty, ale z rozsądkiem podchodzimy do zachowywania dystansu.
Poza tym podczas naszego krótkiego urlopu w Toruniu znacznie zawęziliśmy ilość osób, z którymi zdecydowaliśmy się spotkać, a kiedy już wróciliśmy do domu to drugi tydzień wolnego spędzaliśmy w domu (ja dorzuciłam do tego również tydzień pracy zdalnej już po urlopie, bo po prostu mogłam sobie na to pozwolić).
Przestrzegamy zasad higieny
W dalszym ciągu nosimy oczywiście maseczki (oczywiście nie zawsze i wszędzie, bo rezygnujemy z tego na świeżym powietrzu), używamy płynów do dezynfekcji rąk i nadużywamy mydła (nawet nie pytajcie ile go u nas schodzi…). No i zawsze noszę w torebce żel do dezynfekcji rąk, ale to robiłam również przed pandemią.
Koronawirus i co dalej?
Nie uważam, aby konieczny był kolejny lockdown, chociaż czasem przeraża mnie bezmyślność innych ludzi. Może ich beztroska wynika z tego, że nie mają w swoim otoczeniu osób, dla których zachorowanie na COVID-19 oznacza ogromne ryzyko?