Przez wiele lat byłam aktywnym członkiem grup i for internetowych dla mam. Myślałam wtedy, że wszelkie kłótnie, wojny i spory o to, co jest jedynym słusznym wyborem są właśnie domeną matek. Wiecie, odwieczne dylematy: mleko modyfikowane czy karmienie piersią, cesarskie cięcie czy poród siłami natury, szczepić czy nie szczepić…
A potem w naszym domu pojawiły się futrzaki, a ja odkryłam grupy dla kociarzy.
Najpierw śledziłam grupy dla właścicieli kotów tylko po to, żeby wyłapać co warto kupić dla naszych mruczków. Tyle, że pod jakimikolwiek pytaniami od razu pojawiały się awantury o wszystko – żywienie kotów (nie ważne czym je karmisz – zawsze i tak robisz to źle), wybór żwirku, sposoby leczenia przez weterynarza… Milczeniem pominę komentarze pod postami o kotach wychodzących lub o niezabezpieczonych oknach/balkonach (sama jestem team #dombezpiecznydlakota, ale bez przesady – można zwracać innym uwagę w kulturalny sposób).
Tygodnie mijały, a ja w końcu zadałam swoje pierwsze (i ostatnie) pytanie na grupie…
Swego czasu mieliśmy spory problem ze Stefanem, który nauczył się otwierać szafkę pod zlewem i wygrzebywać z niej śmieci. Raz, że mruczek non stop robił nam bałagan, a dwa – było to dla niego niebezpieczne, bo zdarzało mu się wyjadać stamtąd rzeczy, których kot jeść nie powinien. Kupiliśmy nawet specjalne zabezpieczenia przed dziećmi, ale Stefek w dwa dni rozpracował system i nauczył się je rozbrajać. W akcie desperacji zadałam więc stosowne pytanie na grupie dla kociarzy i liczyłam, że może ktoś będzie miał pomysł jak sobie z tym poradzić.
Pomysłowość innych oczywiście mnie nie zawiodła, ale nie zabrakło również głosów twierdzących, że powinno mi się odebrać kota skoro sobie z nim nie radzę. Poza tym uznano, że na pewno karmię Stefana złą karmą/głodzę go i to chęć przetrwania sprawia, że kot odwiedza śmietnik uzupełniając w ten sposób niedobory. W dodatku jestem atencjuszką, która stara się udowodnić światu, że ma ponadprzeciętnie inteligentnego kota i/lub jestem leniwa, bo nie wynoszę śmieci na bieżąco. No i na bank nie dbam o rozwój kota i nie zapewniam mu rozrywki, więc grzebanie w śmietniku jest dla niego jedyną atrakcją, której w dodatku chcę mu zabronić.
Od tamtej pory przestałam czytać posty i komentarze na tego typu grupach, a skupiłam się już tylko na oglądaniu zdjęć. Bo wiecie – słodkich kotków w internecie nigdy nie jest za dużo :)