Nie lubię poniedziałków. Tymczasem dzisiejszy poniedziałek jest dość szczególnym dniem, ponieważ właśnie w trzeci poniedziałek roku wypada tak zwany “Blue Monday”.
Najbardziej depresyjny dzień w roku
Blue Monday to ponoć najbardziej depresyjny dzień w roku. Wynika on ze wzoru matematycznego przedstawiający stan zdrowia psychicznego, którego autorem jest niejaki doktor Cliff Arnall z Cardiff University. Wzór ten uwzględnia zmienne meteorologiczne psychologiczne oraz czynniki ekonomiczne (źródło).
Przyznam szczerze, że dla mnie samej styczeń jest dość ciężkim miesiącem. Wynika to jednak z faktu, że pod koniec roku moje życie zwalnia w oczekiwaniu na święta, sylwestra i zakończenie pewnego etapu mojego życia (wszak zakończenie roku kalendarzowego sprzyja podsumowaniom).
Tymczasem już 2. stycznia wracam do działania na pełnych obrotach, co zawsze przychodzi mi z trudem po drugiej połowie grudnia, kiedy to jestem rozregulowana wolnym od pracy i szkoły i zaczynam się gubić w tym, jaki mamy dzień tygodnia. Daleko mi jednak wówczas do depresyjnego nastroju.
Gdyby Cliff Arnall mieszkał w Polsce
Dla mnie najbardziej depresyjnym okresem w trakcie roku jest zdecydowanie listopad. Na zewnątrz jest wtedy na ogół szaro, buro i ponuro, w dodatku szybko robi się ciemno, a temperatura spada w dół. O ile jeszcze w październiku chętnie wychodzę na jesienne spacery, o tyle w listopadzie wolę już zakopać się pod kocem, odpalić smutne piosenki na spotify i nie wyściubiać nosa poza dom. W dodatku atmosfera dnia Wszystkich Świętych i Zaduszek sprawia, że sporo czasu poświęcam myślom o przemijaniu i kruchości ludzkiego życia.
Jestem więc zdania, że gdyby Cliff Arnall mieszkał w Polsce to sam prędzej czy później doszedłby do wniosku, że to jednak listopad jest bardziej depresyjny od stycznia… I nie potrzebowałby do tego żadnego wzoru matematycznego :)