dzidzia

Dzidzia

Mateusz uwielbia malutkie dzieci. Na święta w zeszłym roku zażyczył sobie nawet lalkę z wózkiem – kupiłam mu, a co… niech uczy się bycia tatusiem :) Ta jego fascynacja bobasami bywa czasem powodem do śmiechu.

Sytuacja 1

Hipermarket, kupuję właśnie Mateuszowi wymarzoną lalkę. W jednej ręce trzymam lalkę mówiącą, w drugiej siusiającą. Młody ma dokonać wyboru, chwilę się zastanawia… Wybiera! Ale nie lalkę, tylko prawdziwego niemowlaka śpiącego w stojącym obok wózku. No więc tłumaczę mu, że to jest dzidzia pani, że mamusia mu jej na pewno nie odda… W odpowiedzi słyszę dobrze znane: „Ja ćem!”. Mama niemowlaka na to: „Musisz się ładnie uśmiechnąć do mamy, żeby Ci się postarała o rodzeństwo”, po czym odjechała wózkiem. I awantura gotowa, bo u Mateusza „ja ćem” to święte słowa.

Sytuacja 2

Przychodnia, czekamy w kolejce do lekarza. Poczekalnia pełna dzieci. Wchodzi kobieta z niemowlakiem w foteliku. Mateusz biegnie w jej stronę z dzikim zachwytem. Po chwili kobieta wchodzi do lekarza, a Mati za nią. Cofam go, ale kilkakrotnie ponawia próbę wdarcia się do gabinetu lekarskiego. Po kilkunastu minutach dzidzia wraz z mamą wychodzą na korytarz. Ubierają się i opuszczają przychodnię. Rozhisteryzowany Mateusz biegnie za nimi płacząc: „Moja dzidzia, moja dzidzia! Ja ćem! Daj!

Sytuacja 3

Bank, czekamy w kolejce na naszą kolej. Za nami stoi kobieta z wózkiem. Mati jak zaczarowany wpatruje się w dzidzię. Maluszek mruga oczami, a Mateusz woła z zachwytem: „Dzidzia działa! Ma ba (baterie)!” Tłumaczę mu, że to prawdziwy dzidziuś, ale w żartach pytam: ”A Ty masz baterie? Chyba nie.” Młody oznajmia ze smutkiem, że nie ma, ale jeszcze przez kilka minut szuka u siebie na ciele włącznika.


W połowie lipca wyruszamy na wakacje do mojej babci. Mieszka tam również mój wujek z rodziną i niedawno urodził im się synek. Mateusz już zapowiedział, że będzie woził Huberta w wózku i że będzie zmieniał mu pieluchy. Zapowiada się z niego dobry materiał na ojca, no nie? :)

Podobało się? Podaj dalej: