Weekend nad jeziorem. Jest piękny, słoneczny dzień. Mateusz chlapie się w wodzie, po chwili dołączam do niego. Uzbrojeni w wiaderka zaczynamy polewać się wodą. Za każdym razem gdy to ja zmoczę Synusia eM, rozlega się okrzyk: „Ratunku! Moja mama mnie topi!”
Mateusz panicznie boi się fryzjera i z każdą wizytą coraz bardziej histeryzuje. Ostatnio zaskoczył mnie, gdyż zapałał nagłą chęcią obcięcia włosów. O dziwo na fotelu wcale nie płakał, a wręcz przeciwnie – siedział bardzo grzecznie. W pewnym momencie fryzjerka poprosiła mnie, abym przytrzymała mu główkę, bo Synuś zaczął się niecierpliwić i w związku z tym trochę się wiercił. Wypełniłam jej prośbę, lecz po chwili Mati zaczął się krztusić i kaszleć (a ledwo go dotykałam!). Tym razem na pytanie co się dzieje, odpowiedział: „Moja mama mnie dusi!”
Od tego czasu na dźwięk dzwonka do drzwi ogarnia mnie przerażenie. Kto wie – może tym razem to policja chce mnie aresztować za próbę popełnienia morderstwa? :)