Już jutro nasz wielki dzień – Synuś eM dołączy do grona przedszkolaków.
Nie zastanawiam się jak on sobie tam poradzi. Jest odważny, nie boi się nieznajomych, przyzwyczajony jest do rozstawania się ze mną. Bardziej boję się o siebie – jak ja sobie poradzę z nadmiarem wolnego czasu? Fakt, że od października wracam na uczelnię, ale mimo wszystko cały wrzesień przede mną. Po 3 latach obcowania z Mateuszem, ciężko jest mi wytrzymać samej w cichym, pustym domu…
Właściwie to Matuś mógłby zostać w domu. Nie byłoby większego problemu ze zorganizowaniem opieki dla niego. Jednak w domu nie ma prawie wcale kontaktu z dziećmi. Mieszkamy na osiedlu domków jednorodzinnych, gdzie każde dziecko bawi się u siebie na podwórku. Poza tym w moim otoczeniu nie ma rodzin z dziećmi w wieku Mateusza. Rzadko udaje mu się spotkać z jakimś rówieśnikiem. Faktem jest to, że małemu potrzebny jest teraz kontakt z innymi dziećmi. Po wakacjach spędzonych wśród kuzynostwa zauważyłam, że Mati mówi więcej i o niebo lepiej – potrafi składać zdania, opowiedzieć o jakimś wydarzeniu, bajce. Właśnie dlatego zdecydowałam się na przedszkole. Chcę mu dać szansę lepszego rozwoju, nauczyć go samodzielności, funkcjonowania w grupie.
A więc trzymajcie kciuki za mojego małego mężczyznę! Oby polubił przedszkole (z wzajemnością :) ).