Co roku pod koniec grudnia robię podsumowanie minionych miesięcy. Tym razem nadszedł czas na rozliczenie się z rokiem 2009:
– problemy z zaliczeniem sesji letniej nauczyły mnie, że nie warto odkładać nauki na później. Poprawki poprawkami, ale 6-krotne przystępowanie do kolokwium ze statystyki nie było fajne. Tak jak zapłacenie 150 zł za egzamin warunkowy…
– Synuś eM dumnie dołączył do grona przedszkolaków, a ja musiałam przyzwyczaić się do ciszy w domu i do zebrań w przedszkolu (oj, ile ja się na nich nasłuchałam…)
– rok 2009 upłynął mi przede wszystkim na próbach dodzwonienia się do przychodni, siedzeniu w poczekalni u lekarza, staniu w kolejkach w aptece i gromadzeniu dziesiątek syropów/kropli/tabletek dla wiecznie chorego Mateusza
– jakby nie patrzeć – w tym roku stuknęła mi 20-stka (20 lat?! Kiedy to minęło?!)
– jeśli chodzi o sprawy sercowe: liczba romantycznych uniesień: 0; liczba zawodów miłosnych: 0
– po 5 latach przerwy znowu założyłam bloga. I poznałam Was :)
Podsumowując – rok 2009 nie był dla mnie jakoś szczególnie wyjątkowy. Ale może to i dobrze? Lepszy spokój niż lawina nieszczęść…
Nowy Rok przywitajcie w szampańskim nastroju,
ufając, że będzie wspaniały
i przyniesie niezapomniane chwile.
Zapomnijcie o szarej rzeczywistości
i bawcie się najwspanialej jak potraficie.