Z Mateusza robi się coraz większy leń. Zeszłe wakacje spędził praktycznie non stop w ruchu. Od rana upominał się o wyjście na podwórko i siedział tam do wieczora. Ciężko go było nawet zawołać na obiad czy też dobranockę. W tym roku jest inaczej. Synuś eM do 10 wyleguje się w łóżku. Potem bawi się siedząc w domu. Co kilkanaście minut robi sobie przerwę na odpoczynek i kładzie się na łóżku, albo na podłodze. Po obiedzie obowiązkowy relaks, czyli leżenie na łóżku i oglądanie bajek. Jeśli już uda mi się go namówić na zabawę na dworzu, Mateusz po 10 minutach stwierdza, że mu za gorąco i idzie do domu odpoczywać. Czasem nawet zasypia!
Mój synek nigdy nie miał problemów z nadwagą. Waży więcej od rówieśników, ale jest bardzo wysoki i nie widać po nim tych 18 kilogramów. Boję się jednak, że po wakacjach będę miała w domu małego grubaska, bo w parze z brakiem aktywności idzie u Mateusza ogrooomny apetyt. Czasem jest w stanie tyle zjeść, że zastanawiam się gdzie mu się to wszystko mieści. Chociażby wczorajszy dzień: na obiad ziemniaki, 2 kotlety mielone i buraczki, a trzy godziny później Berlinka i dwie kromki chleba z masłem (oczywiście wcześniej i później też jeszcze jadł). Nawet ja nie mam takiego apetytu! Jednak dopóki waga stoi w miejscu, nie będę Młodemu ograniczać jedzenia. Rośnie w takim tempie, że nie nadążam kupować mu nowych spodni, więc może i potrzebuje dużo zjeść. W końcu to facet :)