Dzisiaj w przedszkolu Mateusza odbyła się Wigilia w formie odświętnego śniadania. Oczywiście nie mogło zabraknąć gościa honorowego w postaci św. Mikołaja, który to rozdawał prezenty – dziewczynki dostały lalki Barbie, a chłopcy zdalnie sterowane koparki. Mikołajowi towarzyszył ponoć renifer, „ale on był udawany” jak to powiedziało moje bystre dziecko. Zapytałam go czemu tak myśli i usłyszałam, że „miał za małą twarz jak na prawdziwego renifera”. Hmmm… ciekawa teoria. Ale najważniejsze, że Mikołaj był prawdziwy :)
W tak szczególnym dniu Synuś eM musiał ubrać się na „biało-krawatowo” i nawet po powrocie do domu nadal chciał być elegancki. Zwłaszcza, że pod choinką czekał na niego kolejny prezent od Mikołaja, który wcześniej „przez pomyłkę” trafił do cioci Danusi. Okrzyki zadowolenia słychać było chyba w całej okolicy, bo o robocie Matuś wspominał już od dłuższego czasu. Inna sprawa, że trochę musiałam namęczyć się z tłumaczeniem czemu dwa prezenty dostał już teraz skoro jeszcze nie ma świąt :P
Ja sama korzystając z dnia wolnego od zajęć na uczelni ruszyłam na świąteczne zakupy. Na szczęście pomimo tłoku w sklepach udało mi się wszystko w miarę szybko załatwić. Jutro jeszcze muszę dokupić tylko kilka rzeczy, ale najważniejsze produkty już mam :)
Oczywiście nie mogłam nie skorzystać z okazji i weszłam na chwilę do ulubionego SH, gdzie udało mi się znaleźć dwie pary spodni dla Mateusza. Mam nadzieję, że nie wyrośnie z nich tak szybko jak z poprzednich… Już teraz mam problem z ubraniami dla niego, bo zdarza mi się kupować takie na 7-8 lat! Albo mi się wydaje, albo te ubrania produkują coraz mniejsze i za nic mają oznaczenia na metkach :P Przecież z Mateusza nie jest żaden wielkolud – mierzy nieco ponad 110 cm i może jest jednym z wyższych dzieci w grupie, ale znam sporo jego rówieśników, którzy są tego samego wzrostu.
To już moja ostatnia notka przed świętami, więc na zakończenie będą życzenia ode mnie i Mateuszka dla wszystkich, którzy zaglądają na naszego bloga.