Często siadam przed telewizorem i oglądam „Małą piękność” na TLC. Ten program mnie przeraża, ale wciąż próbuję zrozumieć te wszystkie matki przerabiające swoje córki na miniaturki lalki Barbie. Próbuję i nic z tego. Tego nie da się zrozumieć!
Rozumiem, że dla każdej dziewczynki fajnie jest przez chwilę poczuć się królewną. Ale czy kilka warstw makijażu, doklejane rzęsy i pełne przepychu sukienki to naprawdę jedyna opcja uprzyjemniania dzieciństwa?
Pamiętam pierwszy odcinek, który oglądałam. Pokazali zbliżenie twarzy dziewczynki wyglądającej na dwudziestoparolatkę z kilkoma warstwami tapety na twarzy (bo zwykłym makijażem ciężko to nazwać). Myślę sobie: „no dobra, ta mała ma pewnie z 10-11 lat”. Nie trafiłam. Miała lat… 3.
Często można usłyszeć od matek tych dziewczynek, że do niczego nie zmuszają swoich dzieci, że dla ich córek to świetna zabawa. Jednak ciężko mi w to uwierzyć widząc płaczące, marudzące kilkulatki i uspokajające je na siłę rodziny. Oliwy do ognia dolewają słowa mam: „W ten konkurs zainwestowałam kilkaset dolarów i mam nadzieję, że X pokaże dzisiaj na co ją stać i wygra”.
Kiedyś jedna dziewczynka zapytana czy zależy jej na wygranej odpowiedziała:
„Mi nie, ale moją mamę na pewno rozczarowałaby przegrana”.
I wszystko jasne. Te dzieciaki chcę po prostu zrealizować ambitne plany swoich matek. Czy i Wy zauważyłyście, że większość tych mam jest raczej mało atrakcyjna? Nie wszystkie, ale większość. Najwidoczniej poprzez dzieci chcą realizowały swoje niespełnione marzenia…
A potem niech nikogo nie dziwią takie sesje 6-latek w Vogue’u: