Jako matka mam przed sobą bardzo ważne zadanie. Muszę wychować swoje dziecko na takiego człowieka, który będzie potrafił odróżniać dobro od zła i który w życiu kierował się będzie tym pierwszym…
Od samego początku uczyłam Mateusza, że nie wolno śmiecić, że kwiatków posadzonych przy blokach czy domach nie wolno zrywać, bo byłoby to kradzieżą… Nigdy nie przechodzimy przez ulicę na czerwonym świetle, nawet gdy bardzo się gdzieś śpieszymy. Wyobraźcie sobie, że Mateusz do tej pory wypomina mojej mamie to, że raz przeszła na czerwonym świetle, a było to prawie 1,5 roku temu! Mati bardzo to przeżył i wspomina tą sytuację niemal na każdej „zebrze”…
Staram się być przykładem dla Mateusza. Czasem zdarza mi się omijać pasy i przechodzić przez ulicę w niedozwolonym miejscu, ale NIGDY nie robię tego przy dziecku. Bo dla maluchów albo coś jest czarne, albo białe – przykładowo: skoro w poniedziałek pozwalam Synusiowi eM skakać po łóżku, to on nie rozumie dlaczego w środę za to samo na niego krzyczę. Albo coś jest dozwolone, albo nie.
Poza tym od małego wpajam Mateuszowi, że nie musi bać się policji, bo jest ona po to, aby pomagać zwykłym obywatelom. Zdarza mi się powiedzieć: „Jak będziesz taki niegrzeczny, to przyjedzie policja i cię aresztuje”, ale z drugiej strony ZAWSZE podkreślam to, że policjanci karzą tylko tych, którzy zrobili coś złego. Chyba mi to wychodzi, bo w przeciwieństwie do wielu znanych mi dzieci, Synuś eM nie boi się stróżów prawa, a wręcz przeciwnie – zawsze ich zagaduje :) Komicznie wyglądała kiedyś sytuacja, kiedy dwóch policjantów wypisywało mandat kierowcy i cała trójka zgodnym chórem odpowiedziała mojemu dziecku na jego radosne: „Dzień dobry, panowie. Ale mamy dziś piękny dzień, prawda?” :D
Fajnie jest też wsiadać do autobusu i widzieć jak moje dziecko pokazuje kierowcy z uśmiechem bilet, a następnie każe zrobić to samo mnie, „bo przecież jesteśmy uczciwi i zawsze kasujemy bilety”. Uśmiecham się, kiedy w przychodni moje dziecko zwraca komuś uwagę, że „nie wytarł dokładnie butów, a przecież pani sprzątaczka i tak ma sporo pracy.”
I na koniec – mam nadzieję, że nigdy nie usłyszę z ust Mateusza, że policjant jest „psem”. Że nigdy nie będzie traktował przedmiotowo żadnych kobiet. Że nigdy nie zasłużę sobie u niego na nazwanie mnie „moją starą”. I że zawsze będzie potrafił doceniać pracę innych… Bo jeśli ktoś chce cieszyć się szacunkiem, to sam musi szanować innych.