Ze zdrowiem Mateusza jest już o wiele lepiej, a więc skorzystaliśmy dziś z zaproszenia wytwórni filmowej BreakThru Films i wybraliśmy się do kina na „Latającą maszynę”. Jest to pełnometrażowy film familijny, którego ścieżkę dźwiękową stanowi muzyka Fryderyka Chopina w wykonaniu słynnego wirtuoza pianina – Lang Langa. W aktorskiej części filmu wystąpiła gwiazda Hollywood – Heather Graham.
„Na akcję filmu składają się dwie historie, w których kluczową rolę odgrywa magiczna machina, unosząca bohaterów w podniebną odyseję, godną porównań z pixarowskim „Odlotem”. W części pierwszej (animowanej) dwójka dzieci odnajduje stary fortepian, który skrywa niezwykłą tajemnicę. Instrument zamienia się w latającą maszynę i zabiera bohaterów w pełną przygód podróż po Europie. W części drugiej (aktorskiej) – londyńska bizneswoman Georgie, para jej dzieci oraz pianista Lang Lang zostają wciągnięci do świata animowanego filmu 3D, gdzie czeka ich misja sprowadzenia latającej machiny z powrotem do Polski.”
Trochę bałam się tego wyjścia do kina, bo do tej pory Mateusz oglądał jedynie typowe bajki, no i nie były one w 3D. Poza tym zastanawiałam się co fajnego może być w filmie, gdzie najważniejsza jest tak na prawdę muzyka…
I tutaj zostałam mega zaskoczona. Ostatnio, kiedy wybieraliśmy się do kina na „Auta 2” Mateusz koniecznie chciał iść na bajkę z wartką akcją, gdzie główny bohater walczy z czarnym charakterem. Byłam więc przekonana, że w przypadku „Latającej maszyny” będę zmuszona wyjść z sali, bo moje dziecko będzie narzekać na nudę. Tymczasem Synuś eM przez cały seans siedział jak wmurowany i co chwilę powtarzał „ale fajnie!”. W momentach ciszy aż sprawdzałam czy nie zasnął, bo to jego wpatrzenie w ekran było wręcz niepokojące (dla porównania – na „Autach 2” co chwilę wstawał, pytał kiedy koniec i ogólnie ciągle się wiercił) :D Mało tego – po filmie przez kilka godzin zasypywał mnie swoimi przemyśleniami na temat Chopina i wypytywał mnie o szczegóły z jego życia!
Podsumowując – film zrobił na Mateuszu niesamowite wrażenie. Z kolei mnie zmusił do refleksji i zastanawiania się co tak na prawdę jest w życiu najważniejsze. Pierwsza myśl po wyjściu z kina: „Takich filmów powinno być więcej, a już na pewno powinny być puszczane w szkołach w ramach lekcji muzyki (wnoszą one o wiele więcej niż pusta teoria dotycząca biografii kompozytorów)”.
Czy mogę Wam polecić ten film? Na pewno warto go obejrzeć, ale ciężko przewidzieć reakcję dziecka. To nie jest banalna opowiastka, a raczej magiczna wędrówka po świecie znakomitego wirtuoza widziana oczami (a może raczej słyszana uszami?) dziecka… Samemu filmowi również jest bliżej do sztuki niż do rozrywki. Ot, kultura pełną gębą… :)