Ostatnio z ust dwóch mam usłyszałam narzekanie: „Te nasze dzieci mają teraz tyle zajęć w przedszkolu, że nawet nie mają kiedy się bawić”. Aż mnie korciło, aby zapytać czemu w takim razie nie zrezygnują chociaż z części zajęć dodatkowych? Mateusz chodzi tylko na religię, rytmikę, taniec towarzyski i zajęcia logopedyczne. I uważam, że to na razie wystarczy – zajęcia trwają po 15-30 minut i małemu zostaje jeszcze cała masa wolnego czasu.
Owszem, Synuś eM chciałby chodzić jeszcze na basen albo karate, ale mieszkamy w takiej części miasta, że na wszelkie zajęcia trzeba byłoby dojeżdżać autobusami. Na chwilę obecną jesteśmy w domu około godziny 16, a o 19 zaczynamy szykowanie do snu, czyli powtarzamy schemat „bajka-kolacja-kąpiel-książka na dobranoc”. Wychodzi na to, że w ciągu dnia mamy dla siebie zaledwie 3 godziny! A jeszcze trzeba w to wcisnąć codzienne 15 minut na ćwiczenia logopedyczne… Dlatego jestem za tym, aby w przedszkolu mały miał jak najwięcej czasu wolnego na zabawę. Bo kiedy nacieszy się dzieciństwem jak nie teraz?
P.S. Wiem, że można się bawić edukacyjnie i nawet sama praktykuję to w domu :) Ale czym innym jest zabawa z dzieckiem w to, na co ma w danej chwili ochotę, a czym innym obowiązek chodzenia na dodatkowe zajęcia prowadzone przez kogoś. Ich nie można odłożyć na lepszy moment :)