Przeczytałam ostatnio artykuł „Większość firm w Polsce kupuje oryginalne produkty„, a że od miesiąca sama pracuję to postanowiłam przemyśleć sobie odpowiedź na pytanie postawione w tekście – „Czy firmy kupujące oryginalne produkty zachęcają swoich pracowników do wydajniejszej i bardziej kreatywnej pracy? I odwrotnie, czy firmy świadomie nabywające podrobiony produkt dają swoim pracownikom przyzwolenie na oszukiwanie samego pracodawcy?”
W pracy jak to w pracy – bywa różnie. Są dni lepsze i gorsze. Są ludzie, którzy raz są pozytywnie nastawieni do życia (i pracy), a innym razem nic im się nie podoba. Ale na pewno faktem jest to, że pracodawca ma znaczący wpływ na pracowników i ich efektywność.
W moim zawodzie osiągane przeze mnie wyniki są ważne i dla firmy, i dla mnie. Im więcej umów podpiszę, tym większa premia wpłynie na moje konto, a więc teoretycznie powinnam stawać na głowie, aby udało mi się zachęcić ludzi do zakupu. Koordynatorka równocześnie motywuje mnie do polepszenia sprzedaży, bo dzięki temu zyskuje również firma. Ale czy to wystarcza?
Nie. Ważne są jeszcze jakość i komfort warunków pracy. Nie wyobrażam sobie, abym mogła z uśmiechem na ustach pracować na nieoryginalnym sprzęcie. Jako że niska cena podróbki idzie na ogół w parze z niską jakością takiego produktu, to zapewne nie raz korciłoby mnie do sfałszowania wyników swojej pracy :P Dla przykładu – gdybym musiała pracować na nieoryginalnych słuchawkach, w których trzaski i szumy zakłócałyby mi co drugie połączenie* to pewnie zamiast się produkować i przekonywać klienta do zakupu nie raz zaznaczyłabym w formularzu, że ktoś po prostu nie odebrał telefonu… Bo po się męczyć?
Tak samo nie wyobrażam sobie pracy na nielegalnym oprogramowaniu. Nie korzystam z niego nawet w domu (jest tyle darmowych programów, że zawsze znajdzie się coś o podobnych funkcjonalnościach za free), tak jak i nie korzystam z nieoryginalnych tuszy do drukarek (przyznaję bez bicia, że raz (kilka lat temu) skusiłam się na taką „oszczędność” i w efekcie musiałam kupić nową drukarkę*). Czemu tego nie robię? Sama nie wiem, ale po prostu mam taki nawyk, że w przypadku oprogramowania zawsze czytam licencje i się do nich stosuję. Może to takie „zboczenie” związane z tym, że i w gimnazjum, i w liceum chodziłam do klas informatycznych i swego czasu podłapałam trochę podstaw programowania (i wiem, że nie jest to łatwa praca więc szanuję to, że ktoś chce zarobić na swoim oprogramowaniu)? Zdaję sobie sprawę z tego, że o używanych w pracy programach decyduje pracodawca, ale tak na prawdę to pracownicy dają mu takie przyzwolenie skoro nic nie mają przeciwko (jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale gdyby tak pewnego dnia wszyscy pracownicy zaczęli buntować się przed tego typu praktykami?).
Poza tym bycie pracodawcą ma wiele wspólnego z byciem… rodzicem. Pisałam kiedyś, że przy Synusiu eM nigdy nie przechodzę na czerwonym świetle, bo inaczej nie zrozumiałby czym jest przestrzeganie przepisów (oraz innych obowiązujących norm i zasad) skoro jego mama się do nich nie stosuje i… nic się nie dzieje. I tak samo powinno być z pracodawcą – nie powinien uczyć swoich pracowników kombinatorstwa i oszukiwania – z jego uczciwością i rzetelnością nie powinno być tak jak z pobożnością „Dewotki” Ignacego Krasickiego:
„Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: „…i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy” – biła bez litości.
Uchowaj,Panie boże takiej pobożności!”
Podsumowując – za jakość i komfort pracy trzeba zapłacić trochę więcej, aby pracownikom nie tyle chciało się pracować, co raczej, żeby szanowali swoje obowiązki (i swojego pracodawcę) i wypełniali je w 100%. W związku z tym na dłuższą metę nie warto przy tym „trochę” szukać na siłę oszczędności, bo może się to obrócić przeciwko pracodawcy i w efekcie okazać się nieekonomiczne. Mówi się, że biednego nie stać na tanie rzeczy i tak samo jest z ceniącą się firmą – dla kilku złotych dodatkowego „zysku” nie można narażać jej na utratę zaufania ani u klientów (bo a nuż uznają, że przedsiębiorstwo jednak nie dotrzymuje oferowanych standardów), ani u pracowników (bo skoro pracodawca tak lubi podróbki, to może i nam zapłaci za pracę fałszywkami? ;) )
*Oczywiście usterki i awarie przytrafiają się również oryginalnym produktom. Ale na pewno znacznie rzadziej niż falsyfikatom…
A co Wy o tym myślicie?