Od paru dni wraz z kilkoma osobami próbuję rozwiązać zagadkę:
Jak to jest, że znamy sporo rodzin z przynajmniej trójką dzieci, gdzie żaden z rodziców nie pracuje (nawet na czarno) ani nie jest na rencie, a jednak taką rodzinę stać i na życie, i na luksusy? Starcza im na codzienne wydatki, nie martwią się o opał na zimę czy rachunki, a co więcej – kupno nowego telewizora czy komputera nie jest dla nich problemem. Nierzadko tacy ludzie mają jeszcze na utrzymaniu samochód (a niby paliwo jest drogie) i kilka telefonów komórkowych…
I wiecie co? Doszłam do wniosku, że sekret musi tkwić właśnie w liczbie dzieci.
Może ja też powinnam zrobić sobie jeszcze przynajmniej trójkę, a wtedy moje problemy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?