Jestem NIEidealną mamą NIEidealnego dziecka.
Synuś eM nie zaczął chodzić przed pierwszymi urodzinami. Do dziś nie potrafi jeździć na dwukołowym rowerku, nie zna wszystkich liter, nie umie czytać i pisać. Wciąż nie radzi sobie z wiązaniem sznurowadeł, godzinami zapina guziki i sam nie zawiąże sobie szalika. Nie ma predyspozycji do bycia świetnym tancerzem, śpiewając fałszuje i na pewno nie będzie drugim Picasso.
Nigdy nie mówię mu, że kiedyś na pewno skończy studia, bo może wcale nie marzy o tym, aby zostać magistrem czy nawet inżynierem? Pozwolę sobie zacytować tutaj naszego premiera: „(…) Wiem, że to brzmi mało dumnie, ale lepiej być pracującym, dobrym spawaczem, niż kiepskim politologiem bez pracy.„. Niech sobie będzie nawet hydraulikiem po zawodówce, o ile da mu to szczęście – mi do szczęścia nie są potrzebne żadne jego dyplomy. Nie musi mieć żadnych wybitnych osiągnięć, a i tak zawsze jestem i będę z niego dumna.
Czy mam wobec swojego dziecka jakieś wymagania?
Niech uparcie realizuje swoje marzenia i dąży do szczęścia, ale niech robi to pozostając jednocześnie dobrym człowiekiem.
We wszystkim innym mogę go tylko wspierać i kibicować jego planom. Mogę mu pomagać, ale nie narzucać swoje oczekiwania. Powinien żyć swoim życiem, nie moim.
Nie chcę być matką geniusza – chcę być matką mojego dziecka – z jego wadami i zaletami.