Bartkujemy… to znaczy testujemy buciki „Bartka” już od kilku dni. Póki co bardziej w warunkach domowych (bo albo pada deszcz, albo ja jestem w ciągu dnia w pracy), ale i buty zdążyły się załapać na tegoroczny śnieg (chociaż to nie mnie dane było być świadkiem ich pierwszego spaceru).
Co najważniejsze buty na żywo uzyskały aprobatę Synusia eM (a pamiętajcie, że on potrafi odmówić noszenia bluzki, bo ma NIEMODNY odcień) i zostały za niego uznane za wygodne (a często narzeka, że uwierają go BAWEŁNIANE skarpetki).
No i na żywo są jednak wyższe niż wyglądały na zdjęciu, co mnie bardzo cieszy (nasze stare buty są zdecydowanie duuużo krótsze), a więc śnieg w butach Synusiowi eM raczej nie grozi :) Poza tym bardzo podoba mi się podeszwa, a uwierzcie mi, że mam na tym punkcie fioła. Kupując JAKIEKOLWIEK buty zimowe zawsze najpierw oglądam podeszwę (czy nie będzie się ślizgać, czy nie jest za cienka, czy się zaraz nie rozejdzie…), potem wkładam rękę do środka i sprawdzam ocieplenie (grubość, rodzaj użytego materiału, a dopiero na końcu (o ile but zda oba testy) zastanawiam się czy on w ogóle mi się podoba :)
O, Synuś eM kazał mi jeszcze dopisać, że „podobają mu się czubki, bo będzie mógł kopać kamienie na drodze” (tak, tak – ciągle toczymy o to boje, bo dzieć tak zdziera palce we wszystkich butach, że głowa mała :P )
Teraz nie pozostaje nam nic innego jak tylko w niedzielę (bo w sobotę pracuję) ruszyć w teren i [brykać/skakać/kopać kamienie] na całego. Gwarantuję, że przy okazji Synuś eM na bank nie zapomni wskoczyć w jakąś kałużę (robi to odruchowo nawet w klapkach).
Drogie „Bartki”, a więc witamy w naszym świecie!
Nie będzie Wam lekko, oj nie będzie… :)
P.S. W „Bartku” trwają teraz wyprzedaże i wybrane modele butów zimowych można upolować aż do 50% taniej! To świetna okazja, aby kupić dziecku obuwie nawet i z myślą o przyszłym sezonie, bo… nieużywane buciki można wymienić aż do 30.09.2013 :)