narkotyki

Deo deo riki tiki

Dziś Synuś eM bawił się na swoim ostatnim balu karnawałowym w przedszkolu… Już nie mogę się doczekać pamiątkowego zdjęcia od fotografa i relacji na stronie internetowej przedszkola (oczywiście Wam też się tu pochwalę)! Mateusz opowiadał, że „tak tańczył, że aż kilka razy się przewrócił na ziemię” – ciekawa jestem, co im tam dawali do picia (chociaż możliwe, że talent do potykania się o własne nogi nawet na prostej drodze odziedziczył właśnie po mnie) :P

Z kolei drogę powrotną z przedszkola Synuś eM umilał mi (i innym pasażerom autobusu) śpiewając na przemian piosenki o Jezusie oraz własną kompozycję:

„Deo deo riki tiki

sprzedajemy narkotyki!

Narkotyki są trujące

i kosztują trzy tysiące!”

Tak więc, yyyy… No jak chcecie jakiś rabat to już wiecie gdzie się zgłosić ;)


my

I już wiadomo na pierwszy rzut oka dlaczego mamy tak mało wspólnych zdjęć :P

Podobało się? Podaj dalej: