pierwszy tydzień w szkole

Pierwszy tydzień w szkole – podsumowanie

Pamiętacie jak ja panikowałam przed pierwszym dniem w szkole Synusia eM? Niby nie taki diabeł straszny jak go malują, ale po części miałam rację spodziewając się wszystkiego :P

Chwila skupienia przed pierwszym dniem w szkole...
Chwila skupienia przed pierwszym dniem w szkole…

PONIEDZIAŁEK

Siedzi człowiek w pracy, a tam ktoś się do niego dobija telefonicznie. Szkolna pielęgniarka. Pierwsza myśl – młody się znowu rozchorował. Druga myśl – spadł ze schodów. Trzecia myśl – jedzie na chirurgię. Pięćset myśli później dociera do mnie informacja, że… mam po prostu donieść do szkolnego gabinetu kartę zdrowia dziecka.

Odsłona druga – o 15:20 czekam na dziecia pod szatnią. Mijają minuty, a Mateusza nie ma. Inne dzieci po swoich zajęciach dodatkowych już dawno w szatni, a mojego syna brak. Idę do góry – sala zamknięta, nikogo nie ma, a po kółku przyrodniczym ani śladu. Schodzę do szatni – eM nadal tam nie dotarł. Latam po piętrach jak szalona i w końcu znajduję go w świetlicy. Pani nie potrafią mi powiedzieć o której godzinie tam dotarł (jakoś przeoczyły ten fakt), Mateusz tradycyjnie nie wie czy był na zajęciach czy nie… Pytany o kółko mówi, że trwało 1,5 minuty. No ale najważniejsze, że się odnalazł :P

WTOREK

Dzieć został II wiceprzewodniczącym swojej klasy. Pokazał tym samym klasę i dał przykład polskim politykom – otóż wybrano go dlatego, że… siedział cicho. Nikt mu nie zarzuci, że nie dotrzymuje obietnic, co nie? :)

ŚRODA

Synuś eM obudził się rano z płaczem. Bo on w sobotę i niedzielę też chce iść do szkoły, a wszyscy mu mówią, że będzie miał wolne…

Poza tym dzieć awansował – z II wiceprzewodniczącego na wiceprzewodniczącego. Jak tego dokonał? Naskarżył na kolegę, że bez pozwolenia rysuje po tablicy. Kolega został więc zdymisjonowany, a eM awansował. I to było na tyle jeśli chodzi o moją wiarę w rządzących…

CZWARTEK

Dzieć zgubił się w szkole. Wyszedł do toalety i zabłądził. Na szczęście zwróciła na niego uwagę jakaś nauczycielka i odprowadziła go do sali.

PIĄTEK

Obyło się bez większych przygód… No ale musiałam zawieźć Mateusza do szkoły nie na 8,55, ale na 8, bo płakał, że koniecznie chce iść do świetlicy :P I to by było na tyle jeśli chodzi o moją szansę na wyspanie się… Poza tym dzieć odkrył szkolną bibliotekę i od razu wypożyczył książkę :)

PODSUMOWUJĄC

Mateusz kocha swoją szkołę. Dzień w dzień płakał, że w sobotę i niedzielę też chce iść do szkoły. Zapytany o to co w szkole najbardziej i lubi i czego nie znosi odpowiedział, że:

– lubi: swoją panią, szkolną kuchnię i naukę

– nie lubi: przerw, dni wolnych od nauki

Podobało się? Podaj dalej: