Nie lubię słuchać swojego głosu (wiem, brzmi to jak żart, biorąc pod uwagę typ mojej pracy i notoryczne odsłuchy rozmów z klientami). Nie lubię oglądać swoich zdjęć (daleko mi do „Tap Madl” i „Miłości na bogato” – twarzą rajstop raczej nigdy nie zostanę)…
Ale jak tak patrzę na zdjęcia z majowej sesji to… Mam ochotę powiesić je sobie na ścianie i każdego dnia od rana do wieczora wpatrywać się w nie z zachwytem. Lepsze to niż poprawianie sobie humoru czekoladą… albo lodami z sosem wiśniowym (aleee się rozmarzyłam) ;)
Gdyby tylko na co dzień lustro było dla mnie równie łaskawe… :)