I nastała ta chwila…
Kiedy dzieć rozpacza, że mama odwozi go do szkoły, bo on chce jeździć autobusami sam.
Kiedy mama jest wyganiana z szatni, bo przecież on może sam czekać na nauczycielkę.
Kiedy mama idzie 5 metrów za dzieckiem, bo nie może się wtrącać do jego rozmów z kolegami.
Kiedy mama siedzi w autobusie sama, a eM w tym czasie szaleje z innymi dziećmi.
Całe szczęście, że Synuś eM wciąż żegna się rytuałowym przytulasem i buziakiem.
Że w domu dalej wskakuje mi na kolana.
Że w ogóle jest.
Śpieszmy się kochać dzieci, bo tak szybko dorastają :)