klocki

Pudełko pełne klocków

Uwielbiam razem z eM układać klocki i budować z nich idealny świat. Mamy swoje plany i koncepcje, a jednak z ich wykonaniem bywa różnie. Trzeba wtedy w całości lub częściowo zburzyć to, co zbudowaliśmy do tej pory i zacząć raz jeszcze. Z gotową instrukcją teoretycznie byłoby łatwiej, ale kiedy człowiekowi zależy na realizacji własnych marzeń, a nie na podążaniu za obowiązującymi regułami, wszelkie instrukcje bardziej przeszkadzają niż pomagają.

Czasem bywa też tak, że budowla z klocków jest wspaniała, więc stoi gdzieś w kąciku pokoju zawsze gotowa do zabawy. Na uboczu teoretycznie nikomu nie przeszkadza, a jednak – wystarcza chwila i ktoś przez nieuwagę wchodzi z nogami na naszą konstrukcję i pozostają z niej tylko zgliszcza. Cały wysiłek włożony w budowanie idzie na marne i trzeba zaczynać wszystko od początku…

lego

Błahostka.

Tyle, że człowiekowi czasami odechciewa się dalszych starań. Rzuca klocki w kąt i stwierdza, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu. Po co budować coś, co albo się nie udaje, albo tak łatwo ulega zniszczeniom? Zwłaszcza, że później przypadkowe wdepnięcie na pojedyncze klocki rozrzucone na dywanie często bywa bolesne…

Tak właśnie było z moimi klockami. Potrzebowałam kilka dni na przemyślenie tego z kim i jak chce się nimi bawić. Dziś uznałam, że jestem gotowa na to, aby ruszyć z budowaniem od początku. Nieśmiało obracam w dłoniach kolejne elementy i zastanawiam się co z nich ułożyć. Bo na pytanie „z kim?” już znam odpowiedź…

Podobało się? Podaj dalej: