Popołudnie w pracy. Między jednym a drugim odebranym połączeniem przeglądam na szybko aktualności na Facebooku i widzę TEN wpis na tablicy Doroty Zawadzkiej. Pani ze Szczecina opadły ręce na widok mamy z synem w damskiej toalecie, a mnie opadły cycki po lekturze komentarzy pod wpisem…
Mam na imię Katarzyna, jestem mamą 8-latka i zdarza mi się wchodzić z nim do damskiej toalety. Nie dlatego, że ona ma takie widzimisię. I nie dlatego, że jestem nadopiekuńczą mamuśką. On ma po prostu 8 lat i jeśli raz na kilkadziesiąt wyjść do publicznej toalety prosi, abym weszła tam z nim to według mnie musi mieć jakiś konkretny powód (zwłaszcza, że znam swoje dziecko i wiem, że w domu, w szkole i wielu innych miejscach jak na chłopca w tym wieku przystało z toalety korzysta sam). Zaletą damskich toalet są zamykane kabiny, zaś w męskich najczęściej można natknąć się na pisuary stojące jeden obok drugiego (tak, zdarzało mi się tam zaglądać). Ośmiolatek ma prawo czuć w takim miejscu skrępowanie czy nawet strach – jest tylko dzieckiem. Poza tym nam osobiście zdarzyło się kilka razy, że młody źle się poczuł podczas zakupów i w takich sytuacjach konieczne było skorzystanie z WC. Kiedy więc moje samodzielne dziecko prosi mnie o asystę to znaczy, że na prawdę tego potrzebuje. To jest dla mnie bardziej ludzki odruch niż rzucenie tekstem: „Sorry, idź sam, bo co ludzie pomyślą” – mam wtedy w nosie panie ze Szczecina, którym na ten widok cokolwiek opada. Rozumiem, że chłopiec w damskiej przebieralni albo pod prysznicem mógłby krępować inne kobiety i w takiej sytuacji szukałabym innego rozwiązania. Ale żeby od razu był taki problem w zamykanej kabinie w damskiej toalecie?
Trochę zbaczając z tematu – ośmiolatek jest dzieckiem.
Dużym, bo dużym, ale jednak dzieckiem.
Niedawno usłyszałam, że zamiast zabierać eM na plac zabaw, powinnam pozwolić mu być mężczyzną. Nic tylko dawać mu maczugę, papierosa między zęby i czteropak piwa pod rękę – w końcu ma te 8 lat! A przecież w zabawie nie ma nic złego, ja sama lubię czasem postawiać babki z piasku, a jestem dużo starsza od niego.
Innym razem miałam w pracy problem z wynegocjowaniem rannej zmiany w dniu, kiedy moja mama pracowała na popołudnie. Bo przecież 7-latek jest już duży i może sam wrócić do domu ze szkoły. Ciekawa tylko jestem czy ta sama osoba pozwoliłaby swojemu 7-letniemu dziecku zostać samemu w domu do godz. 22 i w związku z sezonem jesienno-zimowym samodzielnie palić w piecu (pomijając fakt, że nas piec to zabytek i trzeba do niego dokładać węgla co godzinę, aby było względnie ciepło)?
Wracając do wyżej wspomnianego wpisu na Facebooku… W komentarzach podniósł się raban, że rodzice nie krępują się nagości przed swoimi dziećmi (a propos korzystania z jednej kabiny w tej nieszczęsnej publicznej toalecie i wyznań co niektórych mam, że zdarza im się pokazać dziecku bez ubrania i nikt od tego nie umarł)… Zaczęłam się zastanawiać jak powinnam zareagować w sytuacji, gdy przebieram się w domowej łazience, a młody z rozpędu otworzy drzwi i zobaczy mnie nago – powinnam od razu zacząć samobiczowanie (Och, jestem okropną matką, bo zapomniałam zamknąć drzwi na klucz! Zobaczył mój pośladek i będzie miał traumę do końca życia! ) czy raczej wydłubać dziecku oczy i zdzielić po łapach (Ty zboczeńcu! Jak śmiałeś wejść do łazienki, kiedy się przebierałam?)? Dotąd przymykałam na to oko i z uśmiechem prosiłam młodego o odrobinę prywatności. Ot, taki element edukacji seksualnej, gdzie od kawałka gołego cycka nikt jeszcze nie umarł. Ale wiecie… zła matka ze mnie to się nie znam :P
A jak Wy się na to wszystko zapatrujecie?
Zapraszam do dyskusji!