Nie wiem czy znacie film „Jutro idziemy do kina”, ale ja nie potrafię zapomnieć końcowej sceny. Po piątkowych zamachach w Paryżu wraca ona do mnie niczym bumerang.
Robimy plany na jutro. Pojutrze. Na przyszły tydzień i na kolejne miesiące. Spotkanie z przyjaciółmi, wypad do kina, kolacja w restauracji. Jutro jest dla nas czymś oczywistym. A przecież nigdy nie wiemy co nas czeka…
W czwartek odrabiałam z młodym lekcje i wróciły wspomnienia. Przypomniałam sobie wszystko to, co czułam jako 12-latka, która nagle zorientowała się, że terroryści istnieją naprawdę. Oglądałam wtedy w telewizji migawki z Nowego Jorku i bałam się, że prędzej czy później historia zatoczy koło. Że pewnego dnia coś podobnego wydarzy się gdzieś obok mnie. Wspomniałam więc o tym wszystkim swojemu dziecku…
… a dzień później odkryłam, że moja tablica na Facebooku stała się niebiesko-biało-czerwona. I wrócił strach o jutro.
#PrayForOurWorld
Dziś nie modlę się wyłącznie za Paryż i nie solidaryzuję się tylko z Francją.
Wspominam Nowy Jork. Madryt. Londyn. Boston. Utoyę. Biesłan.
Myślami jestem z moimi bliskimi. Z bliskimi ofiar.
Z wszystkimi tymi, którzy zginęli i z tymi, którzy mogli zginąć.
Modlę się za nas i za Was.
I marzę o tym, że pewnego dnia moje dziecko na pytanie:
Czy w obecnej chwili toczy się na świecie jakaś wojna?
będzie mogło odpowiedzieć:
NIE.