zpamietnikasloika

Warsaw Show – #zpamietnikasloika (one more time)

Przybyłam, zobaczyłam i przeżyłam… kolejne 4 dni w stolicy! Dla Was to możne coś normalnego, ale ja zamierzam świętować fakt, że jeszcze nie zgubiłam się gdzieś w przejściu podziemnym (tzn. raz byłam blisko, ale ostatecznie po 15 minutach wynurzyłam się z powrotem na powierzchnię… w tym samym miejscu, z którego startowałam).

To komu nalać szampana?

champagne

Dzień 5. (czwartek)

Dziś w Warszawie odwiedził mnie Donald Trump. Wielokrotnie powtarzałam mu, że nie musi specjalnie przylatywać do Polski, ale uparł się, że wbija do nas na parapetówkę i nie miałam nic do gadania. Tak więc te korki to nie była moja wina!

Od razu też lojalnie uprzedzam, że dzień przed moimi urodzinami do Warszawy wpadają William i Kate. Byliśmy co prawda umówieni na 18.07, ale tego dnia mam wyjazd, więc ustaliliśmy, że widzimy się jednak 17.07, a potem razem ruszamy na północ – ja do Torunia, a oni – do Gdańska.

P.S. Ani chwili spokoju w tej Warszawie! Pchają się do nas drzwiami i oknami…

Dzień 6. (piątek)

Stolica jest miejscem, gdzie wyjątkowo mocno odczuwam ruch płyt tektonicznych. Nie wiem jak to możliwe, ale z każdym dniem mojego pobytu tutaj, Białołęka coraz bardziej oddala się od Saskiej Kępy. Niemożliwe? A jednak! W poniedziałek jechałam do pracy 34 minuty, we wtorek – 40. a dziś już 60 minut. Z każdym dniem coraz dłużej i dłużej… Zaczynam się obawiać, że któregoś dnia moja przeprowadzka okaże się niepotrzebna, bo dojazd do pracy będzie mi zajmował tyle, co pokonanie trasy Warszawa-Toruń, czyli 3,5 h.

Dzień 7. (sobota)

Zaczęło się boleśnie – najpierw zaatakował mnie stolik, a później świeczka w kształcie jednorożca (nie pytajcie jak to zrobiłam, ale na nią usiadłam… centralnie na róg… ała). Następnym punktem programu był wypad do Ikei (przy okazji zaliczyliśmy wycieczkę po podwarszawskich miejscowościach, bo okazało się, że kiepski ze mnie nawigator).

Z kolei wieczorem M. zabrał mnie na kolację, później na spacer po Łazienkach i tam… oświadczył mi się. Mieliśmy uczcić to szampanem, ale ostatecznie zgodnie uznaliśmy, że wolimy jednak piwo. Po czym pojechaliśmy zatankować samochód i zrobić zakupy w Carrefourze.

A skoro już mowa o alkoholu – zgadnijcie, gdzie w naszym mieszkaniu trzymamy wino? Swoje typy możecie zostawiać w komentarzach :)

zaręczyny

I właśnie tak minął nam pierwszy tydzień w Warszawie :)


A tutaj przeczytacie pierwszy wpis z cyklu #zpamietnikasloika:

„Z pamiętnika słoika, czyli pierwsze dni w Warszawie”

Podobało się? Podaj dalej: