Czy jedliście kiedyś obiad w tramwaju? Ja tak i powiem Wam, że bardzo chętnie to powtórzę.
W minioną sobotę wyruszyliśmy na małą wycieczkę po Warszawie. Przeszliśmy z Pragi Północ na Śródmieście i chociaż faktycznie zrobiliśmy coś koło 4 km to przy odczuwalnej temperaturze miliona stopni w cieniu spacer dał nam w kość.
W końcu postanowiliśmy zatrzymać się gdzieś na obiad. Miało być smacznie, niedrogo i w miarę blisko centrum miasta. I tak oto kierując się tymi trzema kryteriami, zupełnie przypadkiem, trafiliśmy do Tramwaju 107.
Powiem Wam, że tak pyszną grillowaną pierś z kurczaka ostatni raz jadłam… Nie, jednak tak dobrego kurczaka nie jadłam nigdy dotąd :) Pozostali zamówili kurczaka po hawajsku i również byli zachwyceni – zarówno smakiem jak i wielkością otrzymanej porcji.
Obiad dla jednej osoby kosztował 18 zł. W ramach tego na moim talerzu wylądował spory kawałek mięsa, solidna porcja frytek oraz surówki. Poza tym sama mogłam wybrać dodatki do kurczaka (np. ryż albo pieczone ziemniaczki zamiast frytek) oraz surówki (do wyboru były m.in. gotowane warzywa, zasmażana kapusta czy też sałatka szwedzka).
Na blogu rzadko zachwycam się restauracjami, ale Tramwaj 107 jak najbardziej zasłużył na polecenie. Znajdziecie go praktycznie w centrum Warszawy, a dokładniej przy ul. Marszałkowskiej 107, więc warto wybrać się tam na obiad nawet będąc w stolicy tylko na wycieczce.
I żebyście nie mieli wątpliwości – wpis nie jest wynikiem współpracy (i trochę szkoda, bo takie obiady mogłabym jeść codziennie). Z mojej strony to tylko i wyłącznie forma podziękowania za najlepszy obiad ever oraz bardzo miłą obsługę :)