Z wykształcenie jestem inspektorem BHP i w swoim życiu przechodziłam już kilka (jak nie kilkanaście) kursów pierwszej pomocy, więc teoretycznie resuscytacja nie powinna mieć dla mnie żadnych tajemnic. Mam jednak obawy, że gdyby ktokolwiek w moim otoczeniu zasłabł to nie potrafiłabym odpowiednio zareagować, bo najzwyczajniej w świecie doznałabym paraliżu. Sposób jest na to jeden – co jakiś czas staram się odświeżyć swoją wiedzę i ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.
Kiedy eM zaczął poznawać zasady pierwszej pomocy? Jeszcze w przedszkolu – zaczęło się od nauki numerów alarmowych i zasad wzywania pomocy, a z czasem zaczął uczyć się trudniejszych rzeczy takich jak resuscytacja (rok temu, mój wówczas 10-letni syn wraz ze swoją szkołą brał udział w ogólnopolskiej akcji bicia rekordu Guinnessa w jednoczesnym prowadzeniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej).
Jakiś czas temu byłam na zebraniu w szkole i został poruszony temat, że dzieci będą uczyć się zasad pierwszej pomocy. W związku z tym wywiązał się mniej więcej taki dialog:
– Pierwsza pomoc? Ale to chyba ma pani na myśli jakieś podstawy, prawda?
– Oczywiście. Przecież to za wcześnie, aby uczyć ich resuscytacji. Wystarczy opatrywanie skaleczeń i inne takie drobne sprawy.
Przyznam szczerze, że dopiero po dobrej godzinie dotarło do mnie czego byłam świadkiem. Serio dzieci w wieku 10 i 11 lat są za małe, aby uczyć je resuscytacji? Przecież mój syn w poprzedniej szkole wałkował ten temat już od kilku lat! W dodatku co i rusz media obiega news, że jakieś dziecko kogoś uratowało, bo wiedziało w jaki sposób pomóc. Ot, chociażby ostatnio głośno było o 10-latce, która reanimowała nowonarodzonego braciszka.
Prawda jest taka, że ludzie boją się udzielać pierwszej pomocy, bo nie są pewni swoich umiejętności, a równocześnie wszelkie szkolenia traktują jako zło konieczne. Ba, ja sama wciąż mam mega obawy, że niechcący zrobię komuś krzywdę, chociaż jak to kiedyś powiedziała mi pewna osoba prowadząca szkolenie – lepiej nieumyślnie złamać komuś żebro podczas reanimacji niż w ogóle nie dać mu szansy na przeżycie.
Strach strachem, ale każdy z nas musi pamiętać, że jesteśmy prawnie zobowiązani do udzielnia pierwszej pomocy osobie tego wymagającej. Nawet jeśli nasze działania okażą się bezskuteczne lub prowadzone niewłaściwie, to i tak istotne jest to, że jakaś próba udzielenia pomocy została w ogóle podjęta. Oczywiście, podstawową zasadą udzielania pierwszej pomocy jest to, że osoba ratująca przed przystąpieniem do jakichkolwiek czynności musi się upewnić, że sama jest bezpieczna (martwy ratownik nikomu nie pomoże).
Nie chciałabym nigdy żyć ze świadomością, że mogłam komuś uratować życie, ale tego nie zrobiłam… Dlatego zagryzam zęby, spinam pośladki i średnio co dwa lata odbywam kolejne szkolenie. I Was zachęcam do tego samego!