Drugi miesiąc roku 2018 już za nami, a tym samym najwyższa pora na kolejny wpis z cyklu „Miesiąc w obiektywie”.
Jaki był to miesiąc?
Przede wszystkim ciężki organizacyjnie. Byłam pewna, że pogodzenie wszystkich moich obowiązków z kursem na prawko przyjdzie mi o wiele łatwiej, ale niestety… Zgranie mojego grafiku z grafikiem instruktora okazało się niezłym wyzwaniem i ostatecznie skończyło się na tym, że jazdy zaczynam po 6 rano, a następnie ruszam na osiem godzin do pracy (a po pracy mam jeszcze zajęcia z języka angielskiego). Jest ciężko, ale pocieszam sie myślą, że wraz z końcem marca powinnam skończyć swoje jazdy po mieście…
Poza tym luty minął mi pod znakiem braku snu. Po trzyletniej przerwie powróciły moje problemy z bezsennością i albo nie byłam w stanie zasnąć, chociaz padałam ze zmęczenia, albo budziłam się około godz. 2 i dwie godziny zajmowało mi ponowne zaśnięcie, albo… nasz kot miał ruję. W lutym mieliśmy przyjemność przechodzić z naszą kotką jej drugą ruję w życiu i to była jedna wielka masakra. O ile za pierwszym razem kot od czasu do czasu zamiauczał i przyszedł sie poprzytulać, o tyle tym razem kot wydzierał się wniebogłosy przez kilka dni i nocy. Pomagało tylko noszenie na rękach, a i to nie na długo, bo zaraz Pusia znowu zaczynała swoje gaworzenie (serio, brzmiała jak niemowlę) i wołanie „ała ała ała” (doszło do tego, że nad ranem płakałam razem z nią). Po trzech dniach niewytrzymaliśmy i zabraliśmy kota do weterynarza – skończyło się na zastrzyku i nakazie sterylizacji w ciągu max. czterech tygodni.
Od dawna wiadomo też, że jak coś się wali to na całego (a spore wydatki biegają stadami) to w lutym padł nam również akumulator od samochodu. Pozwólcie, że milczeniem pominę te kilka godzin wyjętych z życia (bo oczywiście auto padło nam na mieście w momencie, gdy mieliśmy odebrać z dworca naszych gości) oraz kilkaset złotych wyjętych z portfela…
Luty w obiektywie
Coś dobrego i coś jeszcze lepszego :)
Śpiąca królewna jest tylko jedna… Zasnęłaby nawet na czerwonym dywanie…
#omnomnom #foodporn #tyledobra
Luty na YT
Luty to miesiąc, w którym chciałabym polecić Wam najnowszy kawałek Sexmasterki – „Głębokie gardło” oraz „Tak to my” Sióstr Godlewskich.
A tak na serio to błagam Was, abyście nie zrobili tego błedu co ja i żebyście nawet nie próbowali sprawdzać co to jest (w sumie w tym miesiącu zrobilam jeszcze jeden błąd – obejrzałam razem z M. film „Smoleńsk”)…
Wracając jednak do polecanych kawałków – mam dla Was trzy piosenki, do których w lutym wracałam najczęściej. Pierwsza z nich to „Echo” Ewy Farnej i KaeNa:
Numerem dwa jest Kękę i jego „Cesarz”. Ewidentnie mam słabość do facetów, którzy potrafią głośno przyznać się do tego, jak ważna jest dla nich rodzina ( i jeszcze nagrać o tym kawałek).
Pozycją numer trzy jest piosenka, która nie znudziła mi się nawet wtedy, kiedy odtwarzałam ją po kilkanaście razy z rzędu… Śmiało mogę stwierdzić, że od jakiegoś czasu w moich żyłach zamiast krwi płynie „River” Eminema i Eda Sheerana.
Ulubieńcy lutego
Była już muzyka (bez której nie wyobrażam sobie życia), ale dobra nuta to nie wszystko. W tym miesiącu chciałabym polecić Wam również książkę i serial „Opowieść Podręcznej”. Dla chętnych polecam również serial „Botoks”, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu spodobają się takie klimaty (przypomina, że na blogu znajdziecie mini recenzję filmu „Botoks”).