Z moim zamiłowaniem do planowania uwielbiam sobie komplikować życie. Tylko czy w takim razie mogę mówić o sobie, że wyznaję zasadę “live smart, not hard”?
Smart working / smart living
O smart workingu mówi się od dawna. Jest to tzw. elastyczny system pracy, który stawia nie na czas i miejsce pracy, ale na jej efekty.
Coraz popularniejsze jest również pojęcie smart living, które oznacza optymalizację życia i skupianie się w nim na tym, co wychodzi nam najlepiej oraz delegowanie pozostałych obowiązków. Przykładem tego może być na przykład zatrudnienie kogoś do sprzątania albo korzystanie z diety pudełkowej, kiedy nie mamy czasu na gotowanie.
Bądź mądry
Planowanie jest na pewno jedną z zasad mądrego życia. Ja sama zauważyłam, że korzystanie z Asany bardzo mi pomogło i przyczyniło się do tego, że mam teraz więcej czasu na inne aktywności i łatwiej jest mi zarządzać priorytetami.
Z moim podejściem do planowania wciąż jednak tracę mnóstwo czasu – na opracowywanie “czarnych scenariuszy” oraz na “przygotowywanie się na każdą ewentualność”. Z tego już chyba nigdy nie uda mi się wyleczyć.
Poza planowaniem staram się również korzystać z różnych “ułatwiaczy”. Zamiast stać w kolejkach wolę jak najwięcej rzeczy załatwiać online lub w automatach, np. zakupy robię albo przez Szopi.pl, albo w Carrefourze korzystając z aplikacji “Scan&Go”, a zamówienie w KFC składam z wyprzedzeniem za pośrednictwem ich aplikacji.
Życie mądrze to także jasne określanie swoich celów i precyzowanie do czego dążę poprzez realizację poszczególnych czynności. W moim przypadku często jest tak, że wiem co mam robić, ale niekoniecznie potrafię odpowiedzieć na pytanie “po co?”, więc na pewno muszę nad tym jeszcze popracować.
Naucz się mówić “nie”
Asertywność nigdy nie była moją mocną stroną, a przez to często mam problem, aby wywiązać się ze wszystkich powierzonych mi zadań (również w życiu prywatnym). Jakby ktoś się kiedyś zastanawiał dlaczego mój życiowy rekord godzin spędzonych w pracy to 18 h albo dlaczego zdarzało mi się po 12 h w pracy jechać na drugi koniec miasta po paczkę dla znajomej, no to znacie już odpowiedź… Z drugiej strony osiągam dzięki temu takie rezultaty, że w życiu bym nie podejrzewała, że w ciągu np. godziny da się aż tyle zrobić ;)
Często też porywam się z motyką na słońce, bo chociaż rozsądek mówi mi “nie” to jednak nie potrafię sobie czegoś odpuścić. A potem mój kalendarz pęka w szwach, a ja po całotygodniowym maratonie dosłownie padam na twarz i marzę o tym, aby w końcu zwolnić tempo…
Jestem bohaterem!
Kiedy już dokonam niemożliwego to zawsze przychodzi taki moment, kiedy jaram się swoją zajebistością. A tak na serio – w takich momentach czuję się zawsze niezastąpiona, mega potrzebna i mam wrażenie, że udało mi się ocalić świat przed apokalipsą.
Tyle, że rzeczywistość nie zawsze jest taka różowa… Wiecie, co z tego, że wykonam swoją pracę i pomogę jeszcze pięciu innym osobom (czyt. narobię się jak dziki osioł) skoro każdy z nas doczeka się takiej samej zapłaty? Albo będzie tak jak w szkole – koleżanka poprosi o pożyczenie długopisu, ja jej go podam, a nauczyciel wlepi mi uwagę za przeszkadzanie na lekcji… Chyba każdy z nas przejechał się kiedyś na swoich dobrych zamiarach i chęci pomocy innym, prawda?
Mądrość – efektywność – optymalizacja
Ideą bycia smart jest optymalizacja i efektywność, więc dokładanie sobie na siłę obowiązków, wyważanie otwartych drzwi i odkrywanie koła na nowo nie ma najmniejszego sensu. To trochę tak jakby stać przy źródle wody i umierając z pragnienia odtańczyć taniec deszczu, żeby przypadkiem wyzwanie nie okazało się zbyt łatwe :P
Podsumowując – przede mną jeszcze długa droga do bycia smart, ale mam nadzieję, że w końcu uda mi się osiągnąć stan zen :)
A jak to jest u Was – bardziej smart czy bardziej hard?