Na poprawę humoru (zarówno Waszego, jak i mojego) mam dla Was kolejne rodzinne dialogi. Gdyby nie moja skleroza i cenzura eM to pewnie raczyłabym Was takimi wpisami częściej… :)
Uprzedzając pytania – tak, eM decyduje czy o czymś mogę napisać na blogu, czy nie. To samo dotyczy jego zdjęć i na blogu, i w social mediach :)
Jestem w pracy. Dzwoni do mnie eM:
– Mamo, kolega wylał mi na buty herbatę. Co mam z nimi zrobić?
– Przynieś je do domu…
– Przyniosłem, ale są mokre!
– Mati… A co się robi z mokrymi butami? Pomyśl chwilę i…
– Mam je wyrzucić?!
Arrrggggg :>
Marzenie mięsożercy:
– Wiesz mamo, ja to czasem wolałbym mieć w szkole niezapowiedziana karkówkę niż kartkówkę – rzekł eM przy obiedzie…
Na swoje nieszczęście próbowałam to sobie wyobrazić…
Z pamiętnika (prawie) trzydziestolatków:
– Tak trochę niedowierzam… Jest wtorek wieczór, a my siedzimy na kanapie i oglądamy obrady sejmu… Czy tak wygląda starość?
– Nie. Tak wygląda bycie zawalonym pracą na studia…
– Ale ja nie mam studiów… Chociaż faktycznie, czuję się trochę tak jakbym miała teraz sesję… Bo robię wszystko poza tym, co robić powinnam.
Swoją drogą – obrady sejmu to sztos! Lepszej komedii dawno nie oglądałam, a teksty posłów i to jak sami sobie cisną… Miodzio!
Któregoś dnia będę do Was nadawać z więzienia… Mój narzeczony dba o motywy zbrodni :>
– W ogóle wyobraź sobie, że rano sięgam do torebki po klucze, a tam zepsuta smycz!
– Ale jak?
– No zepsuta smycz. Pękła w jednym miejscu i…
– W sumie wiadomo, że zepsuta. Coś ostatnio zaczęłaś luźniej chodzić.
Nie lubię gotowanego kurczaka, więc NIGDY nie jem mięsa z zupy. Ostatnio jednak kilka kawałków wpadło do mojej miseczki z pomidorówką i…
– Kochanie, daj swoją miskę, wrzucę ci do niej kurczaka!
M. posłusznie podstawił swoją miskę.
– Widzisz jak ty masz ze mną dobrze?! Dla ciebie na obiad mięso, a dla mnie miska ryżu… jak dla biednego chińczyka jakiegoś… Zaraz złożę ci jakiegoś iPhone’a albo coś, majfrendzie!
Przemyślenia połamańca:
– Wiesz… Oglądam ostatnio te vlogi i łapię się na tym, że jestem pod wrażeniem produktywności innych. Tutaj ktoś zrobi obiad, tam ktoś posprząta mieszkanie albo pojedzie na zakupy… A potem zdaję sobie sprawę z tego, że inni nie są wyjątkowo produktywni, tylko w przeciwieństwie do mnie mogą chodzić. I to jest dla nich takie normalne… Podczas, gdy dla mnie sukcesem jest doczołganie się do kibla i samodzielny powrót stamtąd.