Ostatnio podczas surfowanie po necie natrafiłam na artykuł „Szok kulturowy. Z czym nie mogą się pogodzić osoby, które przyjeżdżają do Warszawy?”. Jako, że od 1,5 roku sama jestem słoikiem (a przez pierwszy rok publikowałam nawet wpisy w ramach cyklu #zpamietnikasloika), to stwierdziłam, że warto do tego nawiązać na blogu i przedstawić swój punkt widzenia.
Kolejki – warszawiacy kochają kolejki
Kolejki? Jak wszędzie. Powiedziałabym nawet, że większa ilość sklepów, punktów usługowych i knajp daje większy wybór, a tym samym pozwala unikać miejsc, w których trzeba na coś czekać. Nie wspominając już o takich ułatwieniach jak zakupy z dostawą do domu, co w małych miejscowościach wciąż nie zawsze jest dostępne.
Poza tym chyba każde miasto ma miejscówki, które są zawsze oblegane przez tłumy – na toruńskiej starówce stoi się na przykład za lodami od Lenkiewicza ;)
Taksówki w deszczu / Korki
Te dwa punkty pozwoliłam sobie połączyć, bo jedno ma z drugim wiele wspólnego.
Im większe miasto, tym większy ruch w ogóle – to fakt. Ale nie tylko warszawiacy podczas deszczu masowo przesiadają się do własnych samochodów i taksówek. Dlatego szokiem kulturowym bym tego nie nazwała – dla mnie to raczej oczywistość, a szok jest wtedy, kiedy przejeżdżam pół miasta w 20 minut.
A skoro już o przejeżdżaniu miasta mowa… Wciąż zadziwia mnie fakt, że o ile w Toruniu korki w określonych godzinach zawsze były przewidywalne, o tyle w stolicy to trochę rosyjska ruletka i nawet warunki pogodowe nie mają tu aż takiego znaczenia (np. w poniedziałek jadę do pracy 50 minut, we wtorek półtorej godziny, a w środę – 30 minut). Why?
Odległości – Warszawa słynie z ciągnących się kilometrami ulic
O tak! Od domu do pracy mam około 15 km i szokiem było dla mnie, gdy po przeprowadzce usłyszałam: „Super, że masz tak blisko!”. Z perspektywy czasu wiem już, że 15 km to faktycznie niewielka odległość jak na stolicę.
Któregoś razu jak policzyłam ile kilometrów zrobiliśmy w ciągu dnia (dojazd do pracy, potem wycieczka do escape roomu, zakupy i powrót do domu) to wyszło nam dobre 100 km.
Czasami rozważamy nawet przeprowadzkę poza Warszawę i codzienne dojazdy do pracy pociągiem, bo co to jest kolejne 10-15 km w jedną stronę? ;)
Miasto nigdy nie śpi – o każdej porze dnia i nocy spotkamy spacerowiczów
Zdecydowanie.
Co prawda Białołęka wieczorami spowalnia i nie zauważyłam większej różnicy między Tarchominem a Toruniem. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że centrum faktycznie nigdy nie śpi (tyle, że ja w Warszawie jeszcze nigdy nie miałam okazji spędzać wieczoru typowo na mieście, więc nie widziałam tego na własne oczy).
Generalnie rytm życia dużego miasta jest zupełnie inny – w stolicy ludzie pracują dłużej, a tym samym dłużej otwarte są sklepy, galerie handlowe, a i jest sporo miejscówek czynnych całą dobę.
Poza tym w Toruniu większość spotkań towarzyskich odbywa się w weekendy, a w Warszawie ludzie o wiele chętniej spotykają się w tygodniu – dla mnie to czasem nie do ogarnięcia, bo chociaż jestem typową sową, to jednak po godzinie 22 najlepiej czuję się we własnym domu (zwłaszcza, że docieram do niego dopiero między godziną 18 a 19 i żyję w wiecznym niedoczasie).
Nie wspominając już o tym, że warszawiacy częściej wychodzą gdzieś wieczorami, bo po prostu więcej zarabiają ;)
Ciągły pośpiech – auta jeżdżą szybciej, ludzie szybciej chodzą
Od przeprowadzki do Warszawy czuję się jak chomik w kołowrotku – kołowrotek się kręci, ja próbuję szybko przebierać łapkami, żeby za nim nadążyć, kołowrotek przyśpiesza, ja znowu biegnę szybciej… i tak w kółko.
Tym samym nie mam pojęcia kiedy zleciało te 1,5 roku (!) od przeprowadzki!
Skąd ten pośpiech? Według mnie wynika to trochę z odległości, a trochę z tego, że rytm życia Warszawy jest właśnie taki, a nie inny.
Ład architektoniczny – Warszawa sprawia wrażenie zbudowanej z przypadkowych elementów
Z tym nie do końca się zgadzam. Owszem, architektura Warszawy jest specyficzna, ale z drugiej strony – historia tego miasta też robi wrażenie i chyba nie umiałabym wyobrazić go sobie inaczej.
Poza tym oczywiste jest, że miasto, które w takim tempie się rozrasta, będzie miało dość zróżnicowaną architekturę. W Toruniu starówka też znacznie różni się wyglądem od np. Rubinkowa, bo przecież między budynkami są setki lat różnicy. W Warszawie to wszystko odbywa się na dużo większą skalę, a więc jeśli chodzi o tutejszą architekturę, to chyba nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.
Stare miasto vs. Starówka
“Większość miast ma Stare Miasto lub rynek, Warszawa ma starówkę, która pełni rolę atrakcji turystycznej. Próżno szukać na niej faktycznego centrum miasta.” – na przykładzie Torunia faktycznie starówka jest centrum miasta i to tutaj skupia się największy ruch.
W Warszawie jest zupełnie inaczej i ze wstydem przyznaję, że o istnieniu warszawskiej starówki i jej znaczeniu często zdarza mi się zapominać…
Metro – Warszawa to jedyne polskie miasto z kolejką podziemną
Kiedy pierwszy raz w życiu miałam jechać metrem to byłam przerażona. Szybko okazało się jednak, że wystarczy iść za tłumem i tyle.
Szokiem jest jednak dla mnie częstotliwość, z jaką ewakuowane są poszczególne stacje metra i ilość pozostawianych tam bagaży. Wciąż dziwię się, że miasto nie zdecydowało się na wlepianie kar ludziom, którzy przez swoją nieuwagę i zapominalstwo paraliżują komunikację miejską na poszczególnych odcinkach trasy metra (a zdarza się to nawet kilka razy w ciągu dnia).
Powstanie Warszawskie – jest ono dla warszawiaków szczególnie ważne
Czasem podczas spacerów po stolicy często dopada mnie taka myśl, że kilkadziesiąt lat temu toczyła się tu walka… Że być może właśnie w tym konkretnym miejscu ktoś mógł stracić życie…
I rzeczywiście jest tak, że Powstanie Warszawskie jest czymś wyjątkowym, bez względu na to czy w Warszawie mieszka się od pokoleń czy od tygodnia. Może dlatego, że w stolicy ten fragment historii jest jakoś tak bardziej namacalny?
Podsumowując – Warszawa jako największe polskie miasto na pewno jest dość specyficzna i rzeczywiście różni się od innych miast. Uważam jednak, że nie ma tu mowy o żadnym szoku kulturowym, no chyba, że ktoś przyjeżdża do stolicy z małej wioski pośrodku lasu i ostatnie kilkadziesiąt lat spędził bez dostępu do telewizji i internetu… A co Wy o tym myślicie?