Rok 2020 zbliża się do końca, jednak my wszyscy wspominać go będziemy na pewno jeszcze długo. Już dawno żaden inny rok nie był tak skomplikowany, rozczarowujący i daleki od normalności…
Podsumowanie roku 2020
Rok 2020 został zdominowany przez pandemię, która miała (i wciąż ma) ogromny wpływ na to, co dzieje się na świecie. Koronawirus wywrócił nasze życie do góry nogami, ale w moim podsumowaniu nie chcę poświęcać mu więcej miejsca…
2020 był dla mnie rokiem przeprowadzek. Na początku roku przeprowadziliśmy się do własnego mieszkania, a pod koniec roku – przeprowadzałam firmę, w której pracuję. Obie te przeprowadzki wyssały ze mnie wszelką energię i wymęczyły mnie zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Najważniejsze jest jednak to, że w końcu mieszkamy na swoim! W rok 2020 weszliśmy już z kluczami do mieszkania, a kolejne tygodnie mijały nam na wykańczaniu, urządzaniu i cieszeniu się efektem końcowym. Co prawda wciąż jeszcze nie zrobiliśmy parapetówki, ale wszystko jeszcze przed nami :)
Muszę też podkreślić, że rok 2020 kończymy w niezmienionym składzie! A to oznacza, że po raz pierwszy od kiedy mieszkamy w Warszawie nie powiększyło się nasze kocie stado :) Dla przypomnienia – w grudniu 2017 mieliśmy jednego kota, w grudniu 2018 – dwa, a w grudniu 2019 – trzy. Chociaż… od kiedy mieszkamy we własnym mieszkaniu to sąsiedzi czasem podrzucają do nas swojego kota. Może więc, żeby tradycji stało się zadość to powinniśmy zaprosić go do nas na Sylwestra?
Co dobrego przyniósł mi rok 2020?
Mniejszych i większych optymistycznych akcentów było w naszym życiu sporo. Największy z nich to zdecydowanie większa ilość czasu dla rodziny. Home office przyczynił się do tego, że zyskałam dwie godziny dziennie, bo odpadły mi dojazdy do biura. Ogólnie przez ostatnie miesiące spędzaliśmy razem jako rodzina o wiele więcej czasu niż wcześniej i tym samym o wiele więcej ze sobą rozmawialiśmy.
W 2020 roku rozwinęłam się też kulinarnie. Przestałam się bać eksperymentów w kuchni i zaczęłam wyszukiwać coraz to nowe przepisy. Tegorocznym hitem jest jednak dla mnie niezmiennie wypiekany w domu chleb :)
Poza tym w mijającym roku nauczyłam się cieszyć drobiazgami dnia codziennego. Wszystko to, co działo się w Polsce i na świecie sprawiło, że zaczęłam doceniać małe rzeczy, które – jak się okazało – mają ogromny wpływ na nasze samopoczucie.
No i ponownie – pisząc o dobrych momentach nie mogę też pominąć satysfakcji z wykończenia mieszkania, zwłaszcza, że po 10 miesiącach wciąż nam się ono podoba, a na mniejsze lub większe niedociągnięcia i nietrafione pomysły po prostu przymykamy oko ;)
A Wam jak minął rok 2020? I czy w ogóle robicie takie podsumowania?