Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam problemu z tym, aby na co dzień pokazywać się ludziom bez makijażu. Raz, że jestem leniwcem i wolę pospać rano nawet te kilka minut dłużej (no i umówmy się – wieczorami chodzę spać tak późno, że na ogół nie chciałoby mi się zmywać makijażu), a dwa – kompletnie nie potrafię się malować.
Dlatego jeśli już zdarza mi się pomalować to na ogół sięgam wyłącznie po delikatny podkład, puder matujący, kredkę do oczu i tusz do rzęs. W wersji lux dodatkowo maluję usta, ale od kiedy trzeba obowiązkowo nosić poza domem maseczkę to staram się unikać stosowania zarówno podkładu, jak i wszelkich kolorowych kosmetyków do ust.
Ale, ale… Nie o tym miało być dzisiaj.
W dzisiejszym wpisie chciałabym zdradzić Wam sekret, jak w kilka minut zostać dziewczyną z instagrama i z bezbarwnego ziemniaka przemienić się w laskę wyglądającą jak milion dolarów.
Do metamorfozy potrzebujemy wyłącznie naszego selfie i zainstalowanej w telefonie aplikacji, która umożliwia edycję zdjęć poprzez nanoszenie wirtualnego makijażu. Wystarczy więc dosłownie kilka minut, aby przejść sporą metamorfozę:
A tak na serio – co myślę o przerabianiu zdjęć?
W dzisiejszych czasach obrabianie zdjęć stało się normą. Rozjaśnianie, wyostrzanie, przycinanie, nakładanie filtrów… Ja sama prawie każde zdjęcie na moim instagramie przepuszczam przez program graficzny (i nie mam tu na myśli selfie!), bo najzwyczajniej w świecie nie potrafię robić ładnych zdjęć – trzeba mieć do tego dobre oko, wyczucie momentu i przede wszystkim – poczucie estetyki. Ja jestem bardziej jak wujek Janusz na wakacjach w ‘95, który po prostu robi fotki dla zachowania wspomnień i nie ma w tym żadnej artystycznej wizji ;) Daleko mi z tym wszystkim do innych blogerek i instagramerek, które na swoich profilach mają przepiękne kadry i w ich wykonaniu nawet fotorelacja z gotowania obiadu śmiało mogłaby trafić do katalogu zdjęć reklamowych.
Czasem jednak mam wrażenie, że niektórzy z tym przerabianiem zdjęć posuwają się zbyt daleko. Bo co to za frajda po latach oglądać swoje fotki, na których nijak nie jest się podobnym do samego siebie z tamtego czasu? Owszem, wolałabym za 30 lat oglądać zdjęcia ze swojej młodości i widzieć na nich wystrzałową laskę zamiast ziemniaka, no ale… skoro na co dzień jestem ziemniakiem i właśnie tak widzą mnie inni to pozostaje mi tylko albo się z tym pogodzić, albo każdego dnia zacząć robić makeup.
Podsumowując: jest różnica pomiędzy obrabianiem, a przerabianiem zdjęć. My jako odbiorcy zdjęć musimy mieć więc świadomość tego, że niekoniecznie pokazują one rzeczywistość. Warto pamiętać o tym przede wszystkim w kontekście własnych kompleksów i porównywaniu się do innych.