Kampanie społeczne to według mnie zawsze dość trudny temat. Zwłaszcza, jeśli w jakikolwiek sposób narzucają one swoim odbiorcom jedyny, słuszny światopogląd zgodny z tym, jaki światopogląd ma instytucja stojąca za daną kampanią.
Do dzisiaj mam ciarki żenady na samo wspomnienie kampanii sprzed kilku lat reklamującej się hasłem: “Im nas więcej, tym weselej. Pomyśl o dziecku!”, bo jako matka jedynaka czułam się wtedy przytłoczona zarzutami, że zniszczyłam dzieciństwo eM nie dając mu brata ani siostry.
Kochajcie się mamo i tato
Potem była kampania “Kochajcie się mamo i tato”, według której rozwód to zło, bo każde małżeństwo jest do uratowania. Cytat ze strony sychar.org:
“Katolicy, nie doradzajcie i nie usprawiedliwiajcie rozwodów cywilnych, bo rozwód cywilny sakramentalnych małżonków to wielkie ZGORSZENIE zarażające inne małżeństwa! W sytuacjach skrajnych (np. przemocy, uzależnienia) Kościół katolicki dopuszcza możliwość wystąpienia do sądu cywilnego o separację, ale nie o rozwód! Krzywdzony małżonek ma pełne prawo do obrony w obliczu przemocy, uzależnienia, zdrady czy innej krzywdy. Dopóki współmałżonek krzywdzi, pozostaje separacja, czyli mądra, twarda miłość na odległość, która jednocześnie nie daje moralnego prawa do zemsty czy do łamania własnych ślubnych zobowiązań.”
To nic, że mąż jest alkoholikiem, bije żonę i gwałci córkę. Najważniejsze, że jest, żeby dalej go kochać mądrą i twardą miłością, dopóki nie zmądrzeje! Zamykając sobie tym samym drogę do szczęśliwego życia u boku kogoś innego, kto obdarzyłby nas prawdziwą miłością, bo biorąc rozwód siejemy zgorszenie wśród innych małżeństw… Większej bzdury już dawno nie czytałam!
Kochajcie mnie, mamo i tato
Na szczęście istnieją również takie kampanie społeczne, którym kibicuję i wspieram je z całego serca. Mowa o “Kochajcie mnie, mamo i tato”.
Sama jestem matką i nie wyobrażam sobie, że mogłabym odwrócić się od mojego dziecka, bo nie pasowałaby mi jego orientacja seksualna. Szczęście mojego syna jest dla mnie bardzo ważne – bez różnicy czy ułoży sobie życie z kobietą, czy z mężczyzną albo czy zdecyduje się zostać singlem do końca życia. Ba, gdyby szczęście oznaczało dla niego korekcję płci to również nie potrafiłabym się go z tego powodu wyrzec – dalej stałabym u jego boku i wspierałabym go we wszystkich decyzjach.
Tymczasem w przypadku relacji dzieci LGBT+ z ich rodzinami takie myślenie wcale nie jest normą, a statystyki – mnie jako matkę – przerażają:
– 88% wyoutowanych nastolatków LGBT+ nie jest akceptowanych przez swoich ojców.
– 75% wyoutowanych nastolatków LGBT+ nie jest akceptowanych przez swoje matki.
– 70% nastolatków LGBT+ ma myśli samobójcze.
Ktoś mi powie: “Ok, ale ta kampania też przedstawia jedyny, słuszny światopogląd. Nie muszę tolerować odmienności, bo prawdziwa rodzina to chłopak i dziewczyna!”.
No właśnie… Brakuje w Polsce zrozumienia i tolerancji dla inności. Brakuje tego, co powinno być normą i nie powinno nikogo dziwić. To kto z kim sypia, jakie ma poglądy i orientację nigdy nie powinno wpływać na postrzeganie drugiej osoby!