Jeszcze kilka lat temu bardzo stresowałam się tym, że nie jestem idealna. Sporo czasu spędzałam w internecie i kiedy porównywałam siebie do innych kobiet, wydawało mi się, że jestem niewystarczająco fit, niewystarczająco eko, niewystarczająco zadbana, niewystarczająco ładna…
Niby wiedziałam, że ta instagramowa i cukierkowa rzeczywistość to ze strony innych pewna kreacja idealnego życia na potrzeby social mediów czy też kwestia uchwycenia aparatem odpowiednich momentów i kadrów. Mimo to – dalej porównywałam siebie i swoje życie do tego, co widziałam w social mediach i miewałam przez to gorsze momenty.
Obecnie 32 lata i sporo kompleksów, jednak na co dzień rzadko kiedy o nich myślę. A nawet jeśli mi się to zdarza i mam na przykład gorszy dzień, to nawet nie próbuję wówczas porównywać siebie do innych.
Kiedy Wy patrzycie na moje życie przez pryzmat bloga i instagrama, widzicie zaledwie ułamek naszej codzienności – i to tej, którą ja chcę Wam pokazać. Dlatego ja pamiętam o tym obserwując innych – zarówno w internecie, jak i w realu.
Poza tym mam świadomość, że moim postępowaniem nigdy nie uda mi się zadowolić wszystkich, a jak dobrze wiemy – ludzie uwielbiają oceniać innych. Dlatego wolę być brzydką wersją samej siebie (ale żyć po swojemu bez ciśnienia na perfekcyjność) niż idealnie spełniać oczekiwania postronnych obserwatorów.
Czy to jest moda na brzydotę? Raczej na bycie sobą.