Za nami najpiękniejszy miesiąc 2021 roku – czerwiec. Wątpię, aby przyszłe miesiące mogły stanowić dla niego konkurencję, a już na pewno nie lipiec, który rozpoczął się niezbyt ciekawie i zapowiada się, że ten stan jeszcze potrwa… Wróćmy jednak do czerwca!
Czerwiec w Chorwacji
Jak minął nam czerwiec? Przede wszystkim na przygotowaniach do naszego spontanicznie zaplanowanego urlopu w Chorwacji i na samym urlopie :)
Dlaczego nie pisałam o tym zbyt wiele na blogu? Żeby nie zapeszać, bo w dzisiejszych czasach koronawirus pokrzyżował już plany niejednej osoby. Od początku mieliśmy świadomość, że eM będzie musiał mieć przed wyjazdem zrobiony test, a jak wiadomo – od początku czerwca wrócił do szkoły oraz do korzystania z komunikacji miejskiej, co znacznie zwiększyło ryzyko zarażenia. W sumie do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy czy uda nam się wyjechać, zwłaszcza, że w ostatnich dniach przed naszym wyjazdem stało się to, czego obawiają się chyba wszyscy rodzice – eM dopadło choróbsko. W końcu jednak wszystko poszło gładko i mogliśmy wyruszyć z Opola do Chorwacji. Koniecznie dajcie znać czy jesteście zainteresowani osobnym wpisem na ten temat.
Czerwiec we wspomnieniach
Czerwiec to jednak nie tylko Chorwacja. W minionym miesiącu po raz pierwszy od września 2020 wybraliśmy się do naszej ulubionej restauracji w Warszawie, czyli do Gospody Zbójnickiej. Jak mi tego brakowało! Mam nadzieję, że w końcu zaczniemy powoli wracać do normalności i na jesieni nie zostaną ponownie wprowadzone obostrzenia…
Nie mogę też nie wspomnieć o tym, że w czerwcu eM zakończył naukę w szkole podstawowej. Kiedy to zleciało? Nie mam pojęcia! Zwłaszcza, że kiedy zaczynałam pisać tego bloga, to dzieć dopiero rozpoczynał swoja przygodę z przedszkolem…
Czerwiec w obiektywie
Drobne chwile przyjemności :)
Gastrofaza :)
Kilka kadrów z urlopu :)
Klek i Dubrownik… Kto znalazł na zdjęciu eM? :)
Czerwiec w głośnikach
W czerwcu godzinami katowałam piosenki Sobla i Sannah, a po premierze przesłuchałam też kilkukrotnie całą płytę Ekipy. Hitem miesiąca bezsprzecznie był dla mnie jednak kawałek Maty, czyli “Kiss cam (podryw roku)”.
A Wam jak minął czerwiec?