podkładki na biurko

Historia pewnej podkładki na biurko

Na swoim mieszkamy już od prawie dwóch lat, a wciąż nie mogę powiedzieć, że skończyliśmy wykańczanie mieszkania. Co prawda teraz pochłaniają nas głównie dekoracje, ale w międzyczasie zdążyliśmy też przemeblować pokój eM i zaplanować w nim kolejne prace (w planach jest położenie na jednej ścianie cegły lub kamienia dekoracyjnego).

Wracając jednak do tematu dekoracji… Za każdym razem, kiedy kupię coś nowego do mieszkania, jestem pod wrażeniem tego, jaką robotę robią dodatki. Przed przeprowadzką obiecywałam sobie, że postawię na totalny minimalizm w tej kwestii, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że to właśnie te wszystkie drobiazgi zamieniają obiekt mieszkalny w “dom”, czyli nasze miejsce na ziemi. Wiem, że brzmi to trochę banalnie, ale dopiero teraz widzę, że to jest właśnie to, czego brakowało nam w wynajmowanym lokum.

Poza dekoracje wcale nie muszą pełnić wyłącznie funkcji dekoracyjnej i w drugą stronę – przedmioty mające zastosowanie praktyczne również mogą być dekoracją! Takim przykładem są na przykład podkładki na biurko. Tyle, że u nas taka podkładka chroni blat stolika kawowego, przy którym toczy się życie całej naszej rodziny.

A tak na serio – historia jest taka, że zamówiłam podkładkę na biurko eM, ale po rozpakowaniu na moment położyłam ją na stoliku kawowym… i tak już została. Synu, wybacz!

Po prostu winylowa mata ochronna pasuje tam idealnie!

Po pierwsze – mata nie ślizga się na powierzchni, dzięki czemu koty przestały nam zrzucać wszystko ze stolika (a wcześniej wskakujący z rozpędu kot oznaczał, że za chwilę na podłodze znajdzie się WSZYSTKO – łącznie z samym kotem).

Po drugie – podkładka chroni blat przed zarysowaniem i przed zalaniem, a jest to jednak miejsce, w którym najczęściej siadamy do posiłków, więc ryzyko takich uszkodzeń jest spore. Nie muszę też już pamiętać o osobnych podkładkach pod kubki z gorącymi napojami i nie sprawdzam nałogowo czy nie zostawiają one śladów na blacie.

No i po trzecie – taka mata, w przeciwieństwie do materiałowego obrusu, nie łapie ani kurzu, ani kociej sierści. O ile więc zwykły obrus musiałabym codziennie zmieniać na nowy, o tyle matę wystarczy przetrzeć wilgotną ściereczką i już jest czysta. Polecam!

Co więcej – do winylu przekonałam się na tyle, że ja – totalna antyfanka dywanów w domu – zaczęłam rozważać zakup winylowego dywanu na podłogę w aneksie kuchennym. To chyba najlepsza rekomendacja! :)

* Wpis powstał w ramach współpracy z Dywanomat.pl

Podobało się? Podaj dalej: