Doskonale pamiętam, jak kilka lat temu przeczytałam na jakimś blogu, że pewna mama dwóch córek – w przeciwieństwie do matek chłopców – musi zadbać o edukację seksualną swoich dzieci, bo to właśnie dziewczynki mogą w przyszłości zajść w ciążę. Ależ się wtedy zagotowałam!
Sama byłam już wtedy mamą chłopca i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, aby odpuścić takie tematy ze względu na płeć mojego dziecka. Uważam, że odpowiednia edukacja seksualna jest ważna zarówno dla chłopców, jak i dziewczynek, a taka postawa matki, jak ta wyżej wymiona – robi społeczeństwu ogromną krzywdę.
Ugruntowanie dziewcząt do cnót niewieścich
Minęło już co prawda trochę czasu od kiedy doradca ministra, dr Paweł Skrzydlewski, wyjaśniał dokładniej wizję polityki edukacyjnej i opowiadał o ugruntowaniu dziewcząt do cnót niewieścich, czyli właściwym wychowaniu kobiet. Mimo to w końcu zebrałam się w sobie i postanowiłam napisać o mojej – ugruntowanej – opinii na ten temat.
Nie zgadzam się z tym, aby współczesne kobiety trzeba było wychowywać w jakiś szczególny sposób i uczyć je, jak być dobrą żoną i matką. I tak samo nie uważam, aby należało współczesnym mężczyznom od najmłodszych lat wmawiać, że nie mogą okazywać słabości, bo jest to domeną płci przeciwnej – “piękniejszej, ale i słabszej”.
Współczesne dzieci, owszem, należy przygotowywać do funkcjonowania w społeczeństwie i bycia dobrym człowiekiem. Jednak przede wszystkim naszym obowiązkiem jest nauczenie ich, że zawsze powinny być sobą, bo tylko kochając siebie i swoje życie – mogą być człowiekiem w pełni szczęśliwym. Muszą też mieć odwagę i umieć stawiać granice, aby w pełni zadbać o siebie i to, co jest dla nich ważne. I chociaż wspaniale jest móc polegać na innych, to tylko niezależność i samodzielność jest w stanie zagwarantować im możliwość przetrwania, kiedy w pobliżu zabraknie życzliwych osób.
A jedyne ograniczenia, które mogą być kiedykolwiek nakładane na nasze dzieci powinny wynikać z ich fizyczności, na którą nie mają wpływu – wzrostu, wagi czy też stanu zdrowia.
Płeć w tym wszystkim nie ma żadnego znaczenia
Jestem mama chłopca, ale jeśli kiedykolwiek mój syn się ożeni – nie chciałabym, aby oczekiwał, że żona po powrocie z pracy powita go w progu podstawiając mu pod nos kapcie i serwując dwudaniowy obiad z deserem, a następnie poda mu z lodówki zimne piwo i nie będzie mu zawracać głowy codziennymi problemami, bo on jest stworzony do wyższych celów. To byłaby dla mnie chyba największa rodzicielska porażka.
Nie chciałabym też, aby mój syn pomagał swojej żonie w obowiązkach domowych i w wychowywaniu dzieci. Wolałabym, aby traktował ją jako równorzędną partnerkę i aby zdawał sobie sprawę z tego, że istotą udanego związku nie jest pomaganie sobie nawzajem, a dzielenie się wspólnymi obowiązkami. Niby mała rzecz, ale robi różnicę, prawda?
Kiedy patrzysz na druga osobę – nie ma kobiety ani mężczyzny. Jest człowiek.
Mam nadzieję, że mój syn doczeka dnia, kiedy to ludzie przestaną być traktowani niesprawiedliwie ze względu na swoja płeć, orientację seksualną, wyznanie czy kolor skóry. Dnia, w którym smutny chłopiec nie usłyszy, że “płacze jak baba”, a małej dziewczynce nikt nie powie, że musi być ładna i grzeczna, bo inaczej nigdy nie znajdzie męża.