Rok temu razem z Synusiem eM testowaliśmy konsolę XBOX 360 z Kinectem. Kiedy więc zaproponowano nam wypróbowanie kolejnych gier nie wahaliśmy się ani chwili i przyjęliśmy wyzwanie (wszak zabawa z Kinectem to czysta przyjemność!).
Tym razem trafiły do nas aż cztery różne gry – „Kinect Training”, „Kinect Sports”, „Dance Central 3” i „Kinect Disneyland Adventures” – i dla dzieci, i dla dorosłych.
1. Kinect Training – gra fitness przygotowana przez Microsoft i Nike. Coś dla osób, które chcą zadbać o swoją sylwetkę i zrzucić zbędne kilogramy, ale mój zapał do ćwiczeń ulotnił się bardzo szybko :( Zdecydowanie wolałam ruszać się w grach sportowych, gdzie towarzyszył mi Synuś eM albo w grze tanecznej, bo to sprawiało mi dużo większą przyjemność. Nie dla mnie jakiekolwiek treningi, nie dla mnie (no to możecie mnie teraz wygwizdać :P )…
2. Kinect Sports – zdecydowanie nasz faworyt! Jak pisałam już nie raz – dzieć od niedawna trenuje tenis i kocha wszystko, co związane z tym sportem. Kiedy więc ze względu na złe warunki atmosferyczne odwołano zajęcia na kortach, gra na xboxie okazała się dla mnie wybawieniem. Nie było marudzenia i snucia się po domu – oboje ruszyliśmy tyłki i rozpoczęliśmy tenisową konfrontację. Tak się spodobało, że od tamtej pory graliśmy w tenisa każdego dnia, a z czasem sięgaliśmy też po golf albo darta… Potem odkryliśmy rozgrywki drużynowe w różnych konkurencjach i… przepadliśmy na amen. Rzucaliśmy dyskiem i oszczepem, graliśmy w piłkę nożną, siatkówkę, tenisa stołowego i kręgle, a także skakaliśmy w dal i biegaliśmy przez płotki… Idealna rozrywka na deszczowe dni – i to niekoniecznie dla dzieci w wieku powyżej 12 roku życia jak wskazuje informacja na pudełku! ;)
3. Dance Central 3 – niby ta sama gra, co rok temu (chociaż w nowszej wersji), ale… sprawiała mi jakoś mniej frajdy niż poprzednia. Z tym, że u mnie to normalne – zawsze pierwsza znana mi wersja czegokolwiek jest dla mnie ideałem :P Z kolei na plus na pewno przemawia fakt, że w trójce jest więcej moich ulubionych piosenek, zarówno tych nowszy („Bass Down Low” Dev ft. The Cataracts), jak i starszych (niezapomniane „Y.M.C.A.” Village People). Nowością w grze jest tryb „imprezy”, w którym równocześnie może tańczyć nawet i 8 osób, ale… mi zabrakło chętnych do spróbowania hihihi ;)
4. Kinect Disneyland Adventures – pierwsza gra, po którą sięgnął dzieć. Prosta, miła dla oka i… bajkowa – można w niej odwiedzić kalifornijski Disneyland bez wychodzenia z domu (i bez wydawania astronomicznej kwoty na taką wycieczkę) :) Przy czym jeśli mam być szczera to Synuś eM był zachwycony przez pierwsze 2-3 dni, a potem… rzucił się na tenisa. „Kinect Rush” podobało mu się zdecydowanie dużo, duuużo bardziej (a moim zdaniem te dwie gry można jak najbardziej ze sobą porównać).
Nie da się ukryć, że dla nas to wciąż zbyt droga zabawka, ale… za jakość trzeba płacić. Rok temu dzieć był tak zachwycony Kinectem, że w prezencie (już nie pamiętam z jakiej okazji) dostał tańszy odpowiednik – konsolę OVERMAX. Gry na niej niby też są ruchowe, ale działanie sensora jak i same gry pozostawiają baaardzo wiele do życzenia – zwłaszcza jeśli ma się porównanie z lepszym sprzętem. Tak więc jak tylko wygram w lotto albo dorobię się małej fortuny to XBOX z Kinectem na bank będzie jednym z moich pierwszych nabytków, a co! ;)