Akcja „Zrzucamy kilogramy” już się skończyła, więc teraz mam aż za dużo wolnego czasu. Nic więc dziwnego, że postanowiłam skorzystać z okazji i zarejestrowałam się na organizowane m.in. w Toruniu warsztaty „Aktywna Rodzina” z panią Dorotą Zawadzką. Poza tym – umówmy się – jak mogłabym przegapić okazję do kolejnego spotkania z Kasią, Ulą i Iloną, które również wybierały się na zajęcia? ;)
Jaka jest Superniania? Każdy wie, bo jej program swego czasu był prawdziwym telewizyjnym hitem i sama często go oglądałam. Ba, nawet na jego podstawie wyrobiłam sobie opinię na temat pani Doroty i… trochę się jej bałam. Wydawało mi się, że jest bardzo surowa, konkretna i ogólnie przytłaczająca swoją osobowością.
Jaka jest pani Dorota? Zupełnie inna niż Superniania wykreowana przez TV – stale żartuje, uśmiecha się i jest mega sympatyczna. Co prawda mój światopogląd różni się od jej (chociażby jeśli chodzi o 6-latki w szkole i karne jeżyki (spróbowałam z eM kilka razy – on po kilku tygodniach w dalszym ciągu nie załapał o co biega, a ja za każdym razem siedziałam w kącie i wyłam z bezsilności), ale to, że ludzie się od siebie różnią jest dla mnie rzeczą oczywistą. Przecież nie muszę się z każdym zgadzać w 100% :)
Jakie były warsztaty? Pozytywne. Spodziewałam się zalewu suchej teorii (swoją drogą – czy coś co jest suche może nas zalać?), a nakarmiono mnie tym, co w teorii już wiedziałam, ale bogato ilustrując to przykładami z życia. Za to daję ogromnego plusa, bo o ile ja sama może i miałam wiedzę JAK COŚ ZROBIĆ?, ale nie skupiałam się na tym, DLACZEGO WŁAŚNIE TAK?
Pani Dorota pomogła mi zrozumieć sporo rzeczy dotyczących budowania relacji z dzieckiem – nie pomyślałam nigdy, że dla niego nie wszystko jest takie oczywiste jak dla mnie.
Wciąż też zdarza mi się zapominać, że eM ma dopiero 7 lat i trochę inaczej postrzega świat. Że jest odrębną istotą i nie zawsze ma ochotę się do mnie przytulić… Wniosek z tego taki, że z jednej strony wciąż go ograniczam, bo jest dzieckiem, a z drugiej – wiem, że jest dzieckiem, ale zapominam się i wymagam, aby momentami myślał jak dorosły. Sama się w tym gubię, a potem dziwię się, że Mateusz postępuje nie tak, jak tego od niego oczekiwałam albo popełnia błędy (sytuacja z wczoraj – dzieć zgubił mi się w centrum handlowym (taaaa, znowu – to już drugi raz w ciągu 2 miesięcy :P), bo dla mnie oczywiste było to, że na prostej drodze z punktu A do punktu B nie można się zgubić). Tym razem – mając w pamięci słowa pani Doroty nie wmawiałam Mateuszowi, że nic się nie stało i nie ma czym się przejmować, ale po prostu przytuliłam go, powiedziałam, że dobrze rozumiem jego obawy i że następny razem po prostu oboje musimy bardziej się pilnować, bo takie rzeczy mają prawo się przydarzyć – jesteśmy tylko ludźmi.
A tutaj możecie poczytać co o warsztatach napisały pozostałe dziewczyny:
Nie mogłam nie wrzucić tutaj zdjęcia z fanpaga „Aktywnej Rodziny” – spójrzcie jakie byłyśmy wpatrzone w panią Dorotę! :)