Na 26. urodziny dostałam od przyjaciółek srebrny pierścionek z czerwonym oczkiem. Od tamtej pory stale noszę go na serdecznym palcu lewej ręki i na pozór nie ma w tym nic dziwnego. A jednak…
Po wielu tygodniach obserwacji zauważyłam, że pierścionek wyczuwa mój nastrój – kiedy dzieje się coś złego to oczko staje się bardzo ciemne (niemal czarne), a kiedy jestem szczęśliwa – przybiera jasnoczerwoną barwę, a czasem wpada wręcz w róż. Ot, taka magia :)
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że wystarczy inny kąt padania światła, inny rodzaj oświetlenia etc. i oczko pierścionka może prezentować się zupełnie inaczej. Musicie mi jednak uwierzyć na słowo, że różnica jest tak duża, że nie tylko ja zwracam na nią uwagę, ale i zupełnie obce osoby, które po prostu miały okazję zobaczyć oba wcielenia mojego urodzinowego prezentu – zawsze wtedy pada pytanie o to, czy mam na palcu inny pierścionek.
Moje koleżanki już przyzwyczaiły się, że zamiast pytać co u mnie wystarczy zerknąć na moją dłoń i od razu wiadomo jak mi się układa, a co za tym idzie – w jakim jestem humorze.
Być może uznacie mnie za wariatkę, ale cóż – ja wierzę w to, co piszę. Może rok temu sama nabijałabym się ze swoich pomysłów, ale po spotkaniu z cyganką przestałam się kierować wyłącznie rozumem i logiką. Raz, że tamta kobieta wiedziała o mnie coś, czego nie miała prawa wiedzieć, a dwa – po kilku tygodniach sprawdziło się wszystko to, co powiedziała na temat mojej przyszłości.
A Wy w jaki sposób podchodzicie do tego typu spraw – stawiacie na rozsądek czy dopuszczacie do siebie myśl, że to coś więcej niż tylko zbieg okoliczności?