„Książki są bramą, przez którą wychodzisz na ulicę (…). Dzięki nim uczysz się, mądrzejesz, podróżujesz, marzysz, wyobrażasz sobie, przeżywasz losy innych, swoje życie mnożysz razy tysiąc. Ciekawe, czy ktoś da ci więcej za tak niewiele. Pomagają też odpędzić różne złe rzeczy – samotność, upiory i tym podobne… Czasem się zastanawiam, jak możecie znieść to wszystko wy, które nie czytacie.”
Arturo Pérez-Reverte – „Królowa Południa”
Ktoś, kto bardzo lubi czytać praktycznie nigdy nie będzie narzekał na nudę. Po lekturę można sięgnąć praktycznie zawsze i wszędzie – wystarczy mieć pod ręką jakąkolwiek książkę. Można czytać w samotności, można czytać w obecności drugiej osoby… Podczas awarii prądu, a także wtedy, gdy nie działa Internet (co w XXI wieku budzi w ludziach strach i panikę – wiem, bo pracowałam w firmach świadczących usługi telekomunikacyjne i wraz ze współpracownikami żartowaliśmy często, że „może zabraknąć w sklepach jedzenia i picia, ale kiedy zabraknie Internetu to dopiero wtedy ludzie zaczną mordować się nawzajem”).
Czytanie bardzo wzbogaca nasz zasób słownictwa. W gimnazjum i liceum, kiedy czytałam po kilka książek tygodniowo, zdarzało mi się na co dzień używać słów, których raczej nie ma w mowie potocznej. Praktycznie z marszu byłam w stanie wymienić po kilka synonimów dla dowolnego wyrazu, co przydawało mi się zwłaszcza podczas pisania, a także wtedy, gdy dorabiałam pisząc prace maturalne i zaliczeniowe dla znajomych (#myfirst7jobs).
Małe dzieci bardzo dobrze wiedzą jak używać swojej wyobraźni – wystarczy im tylko na to pozwolić. Z czasem możliwe są jednak dwie drogi – albo dziecko dalej podąża tą ścieżką nawet jako dorosły, albo idzie na łatwiznę i stawia na „gotowce”. Czytając książki nie da się nie przebywać w wyimaginowanym świecie, a jak wiadomo – trening czyni mistrza.
Warto też pamiętać, że czytanie bardzo poszerza naszą wiedzę. Nawet na pozór głupie i banalne romansidło może nas czegoś nauczyć – wystarczy, że jego bohaterowie staną przed nową dla nas sytuacją, a my z ich postępowania wyciągniemy wnioski.
Gdzieś przeczytałam, że „należy czytać tylko to, co daje odpowiedź na zrodzone w duszy pytania”. Niby mądre słowa, a jednak nie potrafię się do nich zastosować. Od zawsze działam na odwrót i najpierw sięgam po książkę, a dopiero po skończonej lekturze zaczynam się nad nią zastanawiać. Tym samym najpierw znajduję odpowiedź, a nie pytanie.
A jak jest z Wami?