Od naszej przeprowadzki do Warszawy minęło już dwanaście miesięcy. Przez ten czas bywało różnie, ale generalnie sporo zmieniło się w naszym życiu na lepsze – przede wszystkim zaręczyliśmy się i przygarnęliśmy kota.
Gdybym jednak miała jednoznacznie określić czy było warto wywracać swoje życie do góry nogami, to… mam mieszane uczucia. O ile pół roku temu byłam zachwycona naszym nowym życiem, o tyle ostatnie kilka miesięcy trochę zmieniło moje podejście do tematu.
Czy w prawie dwumilionowym mieście można czuć się samotnie?
Najgorsze są weekendy, kiedy M. wyjeżdża na uczelnię, a ja zostaję sama i jedyną osobą, z którą mogę wówczas porozmawiać jest… kot (nie licząc krótkich wymian zdań z moim nastolatkiem, który dzień wolny niekoniecznie ma ochotę spędzać z matką).
Przez ostatni rok wypiłam też więcej kaw w towarzystwie youtuberek (w sensie oglądania ich daily vlogów) niż przez całe swoje życie w towarzystwie realnych znajomych. To już jest trochę creepy, co nie?
Warszawski lajf, warszawski lans
Poza tym w Warszawie czas płynie (a raczej biegnie!) zupełnie inaczej i działa to na mnie strasznie demotywująco. Zwłaszcza, że w tym roku czekają mnie ostatnie urodziny z “2” z przodu (bo od kilku miesięcy mam wrażenie, że życie ucieka mi między palcami).
Całe życie mieszkałam w Toruniu i zauważyłam, że w Warszawie jest inaczej również ze względu na to, że mieszka tu masa osób, które mogą sobie pozwolić na więcej niż przeciętna Kowalska (albo Kasia z bloga Front Domowy). Tym samym na każdym kroku widzę samochody, na które nigdy nie będzie mnie stać albo domy, o których tylko mogę pomarzyć i zaczynam zastanawiać się co jest ze mną nie tak… Kompleksy, kompleksy, kompleksy…
Nie jest idealnie, ale bywa dobrze
Trudną rzeczywistość pomagają mi jednak oswajać miejsca, które są moimi odkryciami na mapie Warszawy. Już wiem, że najlepsze lody w życiu zjem w Pastelove (sorry, toruński Lenkiewiczu!), a sycący obiad – w Gospodzie Zbójnickiej. Wiem też, gdzie tanio kupię bilety do kina, gdzie mogę super spędzić czas z eM i gdzie szukać dentysty, u którego na wizytę w ramach NFZ czekam 2 dni… Uwielbiam też spacery po ulicy Francuskiej (którą świetnie opisała Ania z Dzień Dobry Warszawo) oraz generalnie klimat Saskiej Kępy… A dzięki temu wszystkiemu przestaję czuć się w Warszawie obco.
Rozstania i powroty
Podczas minionego roku wiele razy myślałam o powrocie do Torunia i za każdym razem dochodziłam do takich samych wniosków.
Gród Kopernika nie jest niestety w stanie zaoferować nam takiego minimum, jakim jest dochód pozwalający na wzięcie kredytu na mieszkanie i równoczesne życie bez ciągłego zaciskania pasa. W stolicy też nie zarabiamy milionów, ale mimo wszystko stać nas na to, aby od czasu do czasu gdzieś wyskoczyć albo odłożyć kilka stów na wakacje.
Poza tym jestem matką nastolatka, który zanim się obejrzę wyfrunie z gniazda i… no właśnie…
Co na to wszystko eM?
Po przeprowadzce dzieć świetnie poradził sobie w szkole, nawiązał nowe znajomości i przede wszystkim – stał się dojrzalszy i bardziej odpowiedzialny. Usamodzielnił się, bo mu na to w końcu pozwoliłam i przestałam traktować go jak małe dziecko – nie mamy w Warszawie nikogo, więc normalne jest przerzucanie na niego części domowych obowiązków i pozwolenie mu na samodzielne odkrywanie świata.
Poza tym mieszkanie w stolicy oznacza dla dziecia większe możliwości. Jest tutaj więcej szkół, więcej opcji spędzania wolnego czasu, więcej otwartości na wszelkie inności i generalnie – więcej się dzieje. Ja sama wobec tego wszystkiego czuję się czasem jak taka mała dziewczynka, która całe dotychczasowe życie spędziła w buszu… Prawda jest jednak taka, że sam eM zauważa, że w Warszawie może więcej i pytany o Toruń powtarza, że tęskni, ale nie chciałby tam wrócić.
Gdybym mogła cofnąć czas…
W kwietniu 2017 pisałam Wam o swoich wątpliwościach związanych ze zmianą miejsca zamieszkania i wiecie co? Tam, gdzie spodziewałam się problemów, poszło jak po maśle. Nowe mieszkanie, nowa szkoła nowa praca – to wszystko był pikuś w porównaniu z ułożeniem sobie na nowo zwykłego, codziennego życia.
Są dni kiedy Warszawę kocham, i dni kiedy jej nienawidzę. Nie uważam, że zmiana miejsca zamieszkania to najgorsza rzecz jaka przytrafiła się w moim życiu, ale też nie czuję, że jest to miejsce, w którym tu i teraz czuję się najszczęśliwsza pod słońcem.
Może za rok będzie inaczej?