Na samym dole bloga znajdziecie link do formularza, który umożliwia Wam zadawanie mi pytań do kolejnych wpisów w ramach Q&A. Przyznam bez bicia, że na długi czas kompletnie zapomniałam o jego istnieniu i stąd też dopiero dzisiaj sprawdziłam, o co mnie pytaliście. Dziś w ramach szukania inspiracji na kolejny wpis wybrałam więc 10 pytań, na które postanowiłam Wam odpowiedzieć.
Skąd pomysł na imiona dla kotów?
Przy pierwszym kocie wybór imienia powierzyliśmy Mateuszowi i stąd też wzięła się Pusia. Dwa pozostałe koty trafiły do nas z fundacji mając już imiona, więc uznaliśmy, że nie będziemy ich zmieniać. I tak Stefan pozostał Stefanem (chociaż często wołam na niego Fefan), a Pan Kot Misio – w skrócie pozostał Misiem (chociaż ze względu na gabaryty zdarza nam się nazywać go Niedźwiadkiem albo… Kebabem).
Jak to jest, że po tylu latach nie mija Ci zapał do pisania bloga?
Zaczęłam pisać sama dla siebie. 12 lat temu nie nastawiałam się na zarabianie na blogu – chciałam mieć po prostu swoje miejsce w sieci, które byłoby dla mnie czymś w rodzaju pamiętnika, ale takiego bardziej publicznego, w którym mogłabym też wchodzić w interakcje z innymi ludźmi. A że sprawia mi to przyjemność i jest cudowną pamiątką (nawet w kwestii tego, jak na przestrzeni lat zmieniają się moje poglądy), to wciąż to kontynuuję, chociaż faktycznie zdarzają się okresy, kiedy jestem tutaj trochę rzadziej, bo wychodzę z założenia, że “nic na siłę”.
Bez czego nie potrafisz żyć?
Trudne pytanie… Minione lata już nie raz udowodniły mi, że da się żyć bez wielu rzeczy, o których kiedyś pomyślałabym, że muszą być obecne w moim życiu. Jednak na chwilę obecną nie wyobrażam sobie życia bez moich bliskich i uwaga! – wliczam w to również koty.
Książka czy film?
Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez książek. A potem praktycznie przestałam je czytać, bo w wolnych chwilach potrzebowałam bardziej odmóżdżenia przed TV niż wysiłku umysłowego. Dziś jestem zdania, że potrzebuję w swoim życiu i książek, i filmów.
Twoje największe marzenie?
Niezmiennie od kilkunastu lat – podróż do Norwegii! Chociaż ze względu na moje kolano to raczej kiepsko widzę realizację tego planu.
Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
Nie mam zielonego pojęcia… Niby 10 lat to kawał czasu, ale z drugiej strony – nie mam pojęcia, kiedy minęło 15 lat od kiedy jestem mamą. Ale w sumie nie miałabym nic przeciwko, aby za 10 lat bawić swoje wnuki :)
Kto jest Twoim autorytetem i dlaczego?
Nie ma jednej osoby, która byłaby moim autorytetem od A do Z. W różnych kwestiach i w różnych momentach mojego życia inspirują mnie różni ludzie i po prostu od każdego z nich czerpię, to co w danej chwili uważam za najlepsze.
Co sprawia, że jesteś szczęśliwa?
Gdybym wiedziała, to przyjmowałabym to dożylnie :) A tak na serio – ostatnimi czasy daleko mi do bycia szczęśliwym człowiekiem. Jest zbyt wiele rzeczy, które sprawiają, że chociaż najczęściej lubię siebie i swoje życie, to jednak nie wszystko układa mi się tak, jakbym chciała. Na co dzień brakuje mi rodziny i wsparcia przyjaciół, przeprowadzka do Warszawy mocno zweryfikowała moje znajomości z Torunia, a do tego dochodzą moje problemy ze zdrowiem i obecna sytuacja z koronawirusem. Więc co jak co, ale szczęśliwa na pewno nie jestem.
Czy macie w planach powiększenie rodziny? Może kolejny kot? ;)
W 2020 roku zerwaliśmy z tradycją, która mówiła, że na każdy rok mieszkania w Warszawie przypada jeden nowy kot w naszym stadzie. Obecnie zdarza mi się czasem pomyśleć o psie (a raczej o suczce, bo mamy w domu deficyt płci pięknej), ale myśl o codziennych spacerach zdecydowanie mnie do tego zniechęca. Raczej nie miałabym w sobie tyle samozaparcia, aby wychodzić z psiakiem po kilka razy dziennie bez względu na pogodę.
A co do dzieci – mój partner obecnie twierdzi, że nie chce mieć dzieci, z kolei ja jedno dziecko już mam i także nie mam ciśnienia na kolejne. Wynika to przede wszystkim z faktu, że nie chciałabym być mamą dwójki jedynaków (co wynikałoby z różnicy wieku) + mam całą masę wątpliwości, o których wspomniałam we wpisie “Co przekonałoby mnie do powiększenia rodziny?”.
Ślub cywilny czy kościelny?
Zawsze marzyłam o ślubie kościelnym i dużym weselu. Obecnie na weselu kompletnie przestało mi zależeć, bo jednak byłabym panną młodą, która ze względu na kontuzję niekoniecznie mogłaby się bawić ze swoimi gośćmi – jestem przypadkiem, gdzie hasło “do wesela się zagoi” nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
A sam ślub? Z jednej strony bardzo bym chciała, ale z drugiej – im dłużej jesteśmy razem, tym bardziej przestaje mi na tym zależeć w jakiejkolwiek formie, bo mam wrażenie, że papierek nie zmieniłby zbyt wiele w naszym życiu. Poza tym w okolicach moich trzydziestych urodzin dotarło do mnie, że chociaż kiedyś połączenie mojego imienia z nazwiskiem uważałam za bardzo nietrafione, to jednak na chwilę obecną nie wyobrażam sobie już, żebym miała nazywać się inaczej.
Z przymrużeniem oka: kiedy byłam nastolatką to zawsze dziwiło mnie, że ludzie się zaręczają, a potem latami czekają ze ślubem. Dziś już wiem dlaczego – podświadomie czułam, że jak się nie hajtnę w ciągu roku to jest bardzo duża szansa, że się z tego w ogóle rozmyślę ;)