Stało się – w dniu wczorajszym nastąpiła u mnie zmiana kodu na 3 z przodu, a tym samym przekroczyłam magiczną trzydziestkę.
Napisałabym z tej okazji podsumowanie swojego życia, ale w sumie zrobiłam to już we wpisie #10yearschallenge, więc teraz skupię się na tym, w jakim punkcie swojego życia jestem tu i teraz.
Co osiągnęła 30-letnia Kasia?
Mam cudownego syna, wspaniałego narzeczonego i dwa szalone koty.
Mam pracę, do której lubię chodzić i w której dobrze się czuję.
Mam dookoła siebie kilka osób, na które zawsze mogę liczyć.
No i nauczyłam się w końcu gotować!
Jest super, ale…
Skłamałabym pisząc, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Wczoraj odstawiłam nawet krople do oczu, bo co jak co, ale akurat sztuczne nawilżenie wcale nie było im potrzebne… Poza tym ostatnio czuję się przytłoczona wieloma rzeczami, m.in. moim stanem zdrowia (poszłam ostatnio do dwóch lekarzy, a wyszłam z sześcioma kolejnymi skierowaniami) oraz dorastaniem eM (teraz przechodzi bunt nastolatka, a za 5 lat będzie pełnoletni!).
Dorosłość jest przereklamowana
Z każdy kolejnym mijającym rokiem coraz częściej myślę, że dorosłość jest przereklamowana. I wcale nie chodzi mi tutaj tylko o odpowiedzialność (za siebie i dziecko), o multum obowiązków i o rachunki, które trzeba płacić. Problemem nie są też rozkminy o tym, co włożyć do garnka ani to, że pół życia spędzam w pracy, a nie na beztroskiej zabawie. Mam 30 lat i 13-letniego syna, więc siłą rzeczy zdążyłam się już do tego wszystkiego przyzwyczaić.
Najgorsza jest jednak świadomość upływu czasu i tego, że zostaje mi go coraz mniej na realizację marzeń. Mając te naście czy nawet 20 lat myślałam, że całe życie jest przede mną i wciąż wiele rzeczy odkładałam na później. Wtedy wydawało mi się, że ze wszystkim i tak zdążę, a teraz myślę tylko o tym ile czasu zmarnowałam na czekanie i ile okazji przeszło mi koło nosa.
Poza tym nie ma nic fajnego w tym, że kiedy kupuję w sklepie wino, pani kasjerka standardowo zaczyna prosić o dowód, po czym zerka na mnie i dodaje: „A nie, tutaj dowód nie jest potrzebny”.
A jak to jest u Was? Zgodzicie się ze mną, że dorosłość jest przereklamowana?