Netflix – kolejne seriale, które polecam

Pandemia i brak możliwości spędzania czasu poza domem to okoliczności sprzyjające oglądaniu kolejnych seriali na Netflixie. Ja sama od roku oglądam ich o wiele więcej niż kiedyś, ale jak wiadomo – nie wszystkie podobają mi się na tyle, abym była skłonna polecić je innym. Ot, chociażby “The Crown” – obejrzałam wszystkie dostępne odcinki, mam zamiar obejrzeć kolejne, a jednak wciąż mam z tym serialem problem i nie jestem co do niego przekonana w 100%.

Dziś jednak będzie o pięciu serialach, które oglądałam z prawdziwą przyjemnością :)

new amsterdam

New Amsterdam

Kiedyś uwielbiałam “Ostry dyżur”, potem miałam fazę na “Dr House’a”, a obecnie jednym z hitów jest dla mnie “New Amsterdam”. Serial ten opowiada o perypetiach lekarzy pracujących w szpitalu New Amsterdam, który jest jednym z najstarszych szpitali publicznych w USA. Najważniejszą postacią jest doktor Max Goodwin, który został właśnie dyrektorem medycznym placówki i mniej lub bardziej niestandardowymi metodami dąży do jej zreformowania w celu zapewnienia najlepszej opieki dla pacjentów.

“New Amsterdam” może i jest mocno przerysowanym obrazem szpitalnego życia i w trakcie oglądania miałam czasami poczucie déjà vu, bo czułam się jakbym oglądała kolejny odcinek “Dr House’a”, ale generalnie – podobało mi się. Ewidentnie mam słabość do brytyjskiego akcentu aktorki grającej doktor Helen, poza tym ostatnimi czasy żaden inny serial nie doprowadził mnie do łez – w przypadku „New Amsterdam” pierwszy odcinek drugiego sezonu nie dość, że oglądałam dwa razy pod rząd, to jeszcze za każdym razem chciało mi się płakać. Mistrzostwo! I właśnie dlatego z niecierpliwością czekam na trzeci sezon!

ginny and georgia

Ginny and Georgia

Jakiś czas temu obejrzałam pierwszy odcinek i… nie zaskoczyło. Do kolejnego zabierałam się chyba przez dwa tygodnie pamiętając o “zasadzie trzech odcinków” – dopiero po trzech odcinkach podejmuję decyzję czy oglądam coś dalej, czy jednak to nie jest serial dla mnie.

“Ginny and Georgia” to opowieść o samotnej matce dwójki dzieci, która po latach ciągłego uciekania i życia na walizkach, postanawia w końcu zapuścić gdzieś korzenie na dłużej i zapewnić swojej rodzinie normalne życie.

Przyznam szczerze, że na początku nie polubiłam Georgii Miller i trochę współczułam jej dzieciom (Austinowi i Ginny) aż tak lekkomyślnej matki, dookoła której wciąż kręcą się przeróżni faceci. Jednak dzięki retrospekcjom mogłam lepiej poznać 15-letnią Georgię i historię jej dorastania, co zupełnie zmieniło moje postrzeganie tej postaci i z czasem zaczęła wzbudzać we mnie coraz większą sympatię.

sposób na morderstwo

Sposób na morderstwo

Wiem, że w tym wpisie wspominałam już o serialu „Dr House”, ale kiedy z czyjegoś polecenia odpaliłam pierwszy odcinek „Sposobu na morderstwo” to moje pierwsze wrażenie było takie: „Ooooo, doktor House na sali sądowej!”. Tak więc i w tym przypadku dopadło mnie lekkie déjà vu…

„Sposób na morderstwo” to serial prawniczy, którego bohaterami jest grupa studentów prawa oraz ich genialna pani profesor od postępowania karnego (Annalise Keating). Można powiedzieć, że serial ten ma jeden wątek główny – studenci zostają bowiem uwikłani w morderstwo, co w dużym stopniu wpłynie na ich dalsze losy, a także wątki poboczne – sprawy kryminalne, w których prowadzeniu pomagają swojej profesorce. Widzicie już to podobieństwo do House’a?

Myślę, że mogę Wam się przyznać, że i na tym serialu zdarzało mi się uronić kilka łez. A polecam Wam go chociażby dlatego, że ja sama mam zamiar obejrzeć go przynajmniej raz jeszcze.

dark

Dark

Nie pamiętam już jak to się stało, że zaczęliśmy oglądać „Dark”. Zwłaszcza, że ja generalnie nie przepadam za serialami, w których bohaterowi mówią w innym języku niż polski czy angielski i na ogół wyłączam je po kilku minutach. A jednak dla tego serialu zrobiłam wyjątek…

„Dark” to historia rozgrywająca się we współczesnych Niemczech, gdzie zaginięcie dwójki dzieci wydobywa na światło dzienne skrywane sekrety czterech rodzin. Brzmi zwyczajnie, prawda? A jednak z każdym kolejnym odcinkiem okazuje się, że cała ta historia jest coraz mocniej poplątana i trudna do ogarnięcia… Nie chcę Wam zdradzać zbyt wiele, ale po pierwsze – „Dark” dość porządnie wyprał mi mózg, a po drugie – na pewnym etapie nie dało się już nie oglądać tego w mega skupieniu, aby połapać się we wszystkich wątkach, postaciach i relacjach pomiędzy nimi.

Po każdym obejrzanym odcinku musiałam na spokojnie sobie to wszystko poukładać w głowie i wielokrotnie korciło mnie, żeby przed odpaleniem kolejnego odcinka rozrysować sobie to wszystko, czego dowiedziałam się wcześniej. Borze szumiący, jaki to był trening dla mózgu!

Bridgertonowie

A na koniec – pora na deser. “Bridgertonowie” to serial na podstawie książek Julii Quinn o miłosnych perypetiach ósemki rodzeństwa z rodziny Bridgertonów, która należy do wyższych sfer w XIX-wiecznym Londynie.

Jeśli mam być szczera to nie jest to wybitne dzieło. “Bridgertonowie” to trochę taka głupiutka opowiastka – coś jak harlequiny, które czasem czytałam z nudów jako małolata. Zdecydowanie jest to dla mnie guilty pleasure, chociaż raczej nie przepadam za filmami i serialami kostiumowymi. Mimo wszystko polecam ten serial wszystkim tym, którzy czasem – tak jak i ja – potrzebują odrobiny niezobowiązującej rozrywki i ckliwych romansideł :)

A Wy jakie seriale możecie mi polecić?

Podobało się? Podaj dalej: