Miesiąc w obiektywie: październik 2020
Dawno nie cieszyłam się tak bardzo z tego, że jakiś miesiąc dobiegł końca… Tegoroczny październik totalnie mnie przeżuł, wypluł, a później powtórzył tę operację gdzieś tak z milion razy.
Dawno nie cieszyłam się tak bardzo z tego, że jakiś miesiąc dobiegł końca… Tegoroczny październik totalnie mnie przeżuł, wypluł, a później powtórzył tę operację gdzieś tak z milion razy.
Minął wrzesień, przyszła jesień. Pogoda za oknem coraz bardziej zaczyna zniechęcać do wychodzenia z domu, a ja – znowu odkryłam urok wieczorów spędzanych pod kocykiem z kubkiem gorącej herbaty w ręku.
Dopiero co eM zaczynał wakacje, a tu już rozpoczęcie roku szkolnego – tak bardzo wyczekiwane przez eM i tak inne od tego, co znaliśmy do tej pory… Dzisiaj jednak nie będzie o szkole, a o podsumowaniu minionego miesiąca.
Za nami pierwszy miesiąc wakacji 2020, chociaż mam wrażenie, że nasze wakacje tak naprawdę trwają od dawna… Bo rzeczywistość jest taka, że eM od kilku tygodni tęskni za szkołą, a ja pomimo urlopu wcale nie poczułam, że miałam wolne…
No i stało się! Mamy lato, mamy wakacje i przede wszystkim – oboje z M. mamy urlop! A jak minął nam czerwiec i gdzie byłam, kiedy nie było mnie na blogu?
Czy w tym roku Saska Kępa pachniała bzem? Może i tak, ale kiedy w maju kilka razy odwiedziłam biuro to doszłam do wniosku, że w maseczkach nie można nacieszyć się wiosną…
Jak minął nam kwiecień? Domowo. W dalszym ciągu pracowaliśmy i uczyliśmy się zdalnie, więc z domu zdarzało nam się wychodzić bardzo rzadko – raz w tygodniu na większe zakupy i to właściwie tyle…
To miał być dobry miesiąc. W marcu planowałam wrócić do regularnego pisania na blogu, a jednak się nie udało… Tak jak i nie udało się zrealizować wielu innych planów.
Dzień dobry w marcu! Nie wiem czy ktoś tu za mną tęsknił, ale na wszelki wypadek postanowiłam dać znać, że żyjemy i mamy się dobrze. Dlaczego przez cały luty nie odzywałam się na blogu?
Miniony rok był dla nas wyjątkowy. O ile zaczął się nieciekawie, o tyle dalej było już tylko lepiej i lepiej. Zacznijmy jednak od początku…
Nie przepadam za listopadem, ale w tym roku nie miałam zbyt wielu powodów do narzekania na ten miesiąc… Może to dlatego, że wciąż trwa u nas odliczanie i jesteśmy już coraz bliżej niż dalej? I uprzedzając Wasze pytania – nie, nie powiększamy naszej rodziny – jeden eM i trzy koty zdecydowanie nam wystarczają! :)
A w październiku było tak: położyłam się spać 1 października wieczorem, a obudziłam się 1 listopada i w sumie nie mam pojęcia, co działo się pomiędzy.